Z okazji Międzynarodowego Dnia Emci przynoszę wierszenkę.
Druhny pamiętają może starą dobrą serialenkę o Pchle Szachrajce? No to mamy kolejny odcinek, voila.
W nawiasach -> teksty ze spektaklu „Zimy żal”, hi hi...żeby Panna Nikta nie marudziła, że w HalYnce nie ma nic na temat Szefowej oraz Jej Teatrów, auć!
Emciu – samych unikatowych chwil i wielu wspćlnych wierszenek, BUM!
No i bonusik - znalezione w Internecie dwa obrazy Picassa. Trafione-zatopione?„Jak to Pchle Szachrajce Zimy Żal”Pchła, podobnie jak kobiety,
Rzadko zajrzy do gazety,
/Co dzień gorsza, Romeo, pogoda
I ja jestem codziennie mniej młoda/ Ale czasem od niechcenia
Czyta drobne ogłoszenia.
/Ja sama wiem – te rzeczy się przeżywa,
Lecz swoich rzeczy nie przeżywaj tu/Raz więc, nudząc się szalenie,
Przeczytała ogłoszenie,
/Spójrz – jak ludzie z uczucia wyzuci
Niskiej chuci oddają się w ucisk/Że niejaka panna Kika
Na ulicy Kopernika
/Na pięćdziesiątym piętrze zła
Czekała na mnie luba ma/Pragnie uczyć się języka
Angielskiego.
/Dostosować sposób gry do nowych reguł,
W efektownym fałszu ukryć się/Pchła szczęśliwa
Już coś knuje, już się zrywa
/Po to wiążą słowo z dźwiękiem
Kompozytor i ten drugi/I po chwili w kapeluszu,
W żakieciku z lila pluszu,
/Kalosze włóż/W modrych butach atłasowych,
W rękawiczkach purpurowych
/o Julietto różyczko w purpurze,
Otwórz, otwórz twe okno na tę moją samotność/Jedzie wprost na Kopernika,
Tam, gdzie mieszka panna Kika.
/Po wieczerzy już zmyte naczynka.
We śnie leży spowita dziecinka/Cóż, angielski rzecz niewielka!
A wyglądam jak Angielka,
/Za jakie grzechy płci mojej cechy
Zmysłowym dręczą oparem/ Jest mi nudno! Mam ochotę
Pannie Kice zrobić psotę!
/Szuja! Obrzydliwa larwa i szczeżuja/ Przyjechała, do drzwi dzwoni,
Ogłoszenie trzyma w dłoni.
/Do ciebie szłam- przez puste ulice,
Do ciebie szłam- znaczona księżycem.
Do ciebie szłam- światełka nadziei.
Do ciebie szłam- by więcej już nie iść.../ Panna Kika? Właśnie do niej...
/Przychodzisz dziś z tym śmiesznym nastawieniem/Z ogłoszenia... Chęć mam wielką
Zostać jej nauczycielką.
/Lecz gdy ofiarę mą trawię żarem/Panna Kika była miła,
Szybko sprawę załatwiła
/Piosenka to sposób z refrenkiem
Na inną nieładną piosenkę –
Na ładną niewinną panienkę/Mówiąc: Cieszę się ogromnie,
Że dziś pani przyszła do mnie.
/Jeżeli kochać – to nie indywidualnie!
Jak się zakochać – to tylko we dwóch!/W Ameryce mam krewnego
I dlatego angielskiego
/Szuja! Kawał matrymonialnego zbója/ Chcę się uczyć na wypadek,
Gdy dostanę po nim spadek.
/Ja pana z sobą zabiorę w nieznana podróż daleką/Mam tu zeszyt i ołówek
Do pisania obcych słówek.
/I – wespół w zespół,
By żądz moc móc zmóc!/Dziś jest piątek... Od soboty
Mogę wziąć się do roboty.
/Katuj! Tratuj!
Ja przebaczę wszystko ci jak bratu.
Męcz mnie! Dręcz mnie! Ręcznie!
Smagaj, poniewieraj, steraj, truj!/Pchła słuchając, kilka razy
Powtarzała dwa wyrazy
/Rzuć chuć?/Po angielsku. Jeden znała
Z lat, gdy była jeszcze mała
/Bez ciebie jestem malutki i wytłuc może mnie grad/ I lubiła zbierać znaczki,
Drugi zaś - z unrowskiej paczki.
/Dzidek, nie opuszczaj przewodu/Tak zaczęła się nauka.
Panna Kika słówka duka,
/Dzień za dniem, Sen za snem,
Pełnia i nów, I słońce znów/Pchle z wysiłku puchnie główka,
Wciąż dyktuje nowe słówka:
/Dlaczego stale zły losu palec
Dotyka mnie tym nadmiarem/ Tirli - wojsko, pirli – woda
/Nosiłem ci do pralni,...Czyściłem w umywalni/Tirlipirli - wojewoda.
/Spotkasz chłopa - gęba sina,
Oj, nie wraca ci on z kina/Fiki - pole, miki - taczka,
/Gdy dziewczyna nie bardzo cię nęci,
Co to chciałbyś, a nie masz tej chęci/Fikimiki - polewaczka.
/Ty kąpiesz się nie dla mnie w pieszczocie pian
Nie dla mnie już przy wannie odkręcasz kran/Limpa - noga, pimpa - droga,
/Takiemu ja oddam wśród łez i duszę i seks/ Pimpalimpa - hulajnoga...
/Żebyś w sytuacji trudnej
Mógł (lub mogła) westchnąć z wdziękiem:
”Życie czasem nie jest cudne,
Ale przecież mam piosenkę”/Pisze słówka w swym zeszycie,
/Cudowny bezsens sprawia,
Że bezlitosny sens moich spraw sensu nie pozbawia/Wciąż je sobie przepowiada.
Pchła nie szczędzi pochwał, rada,
/Utwierdź mnie w tym napięciu,
Co puszcza. Utwierdź je, popodsycaj, poduszczaj/Że postępy są w nauce.
Chyba kurs dla pani skrócę,
/Z pieszczot dwója! Nieudana galareta z ryb!/Pani pilność jest wzorowa,
A ten akcent, ta wymowa,
/Niech tylko lekko pochylę dekolt
Juz męski ściele się trup/ Niech się król angielski schowa!
/Może konno wyruszył, a koń
Nieżyczliwie odnosi się doń?/Jeszcze tydzień lekcje trwały,
Dały wynik doskonały.
/Jak wątła nić przędziona z lnu/ Panna Kika, wniebowzięta,
Wszystkie słówka już pamięta
/Za to radość niepomierną
Niosła jej wuja niewierność/I z zeszytu płynnie czyta,
Jak Angielka rodowita.
/Już rzeżą żądze u stóp/Pchła, żegnając uczennicę,
Jestem dumna z panny Kiki,
/Od ciebie szłam ulicą przebudzeń,
Od ciebie szłam bez łez i bez złudzeń/Powiedziała pannie Kice:
/Życie trudne, Życie żmudne,
Życie nudne – Żaden bal/Pimpalimpa, fikimiki!
/On mi biodra opływa, wypełnia mi biust
Żar sączy do ust/ Panna Kika do kawiarni,
Gdzie najludniej i najgwarniej,
/Na mym wieszaku palt nie wieszaj/Wchodzi, niby dla ochłody
Każe podać sobie lody.
/Już po żadnych garkuchniach zup nie będę jadł/Przyjaciółki siedzą w kółko,
A już Kika przyjaciółkom
/Twojego życia z mym nie mieszaj/Swą wyższością dogryźć rada,
Po angielsku odpowiada
/To tak jak gdyby kwiat wypuścić z dłoni
To tak jak gdyby świat roztrwonić, roztrwonić/Słówka, które jej do głowy
/Aż powiedział jej wszystko, co czuł –
W takich słowach: „Buraków bym z pół…”/Pchła wbijała nieustannie,
By dogodzić próżnej pannie.
/Z tatusia zdjęta skóra/Naraz dziwna rzecz się stała,
Rzecz po prostu niebywała.
/Cóż popełniłem za winy – jakież przestępstwa/Oto wszystkie pchły w lokalu,
Skacząc zwinnie cal po calu,
/Ot, cała zbrodnia, która
Umieszcza na torturach mnieee!/Przeskakując przez stoliki,
Właśnie stolik panny Kiki
/Od stołu wstań z imienin wyjdź, zrezygnuj z dań/ Otoczyły i obległy.
Przyjaciółki się rozbiegły,
/Że dziś odwracasz się tyłem do mnie swobodnie/ A pchły grzecznie wkoło siadły
I ze smakiem lody zjadły.
/A mordę idiotyczną ma ten Grzeszczyk –
smutny deszczyk/Przerażona panna Kika
Od stolika szybko zmyka,
/Tylko urżnąć się na chrzcinach i wziąć zwiać do Wołomina/Już-już dopaść ma dorożki,
A pchły skaczą na pończoszki,
/Podobno ryb łowienie nerwy leczy/ Na spódniczkę, na trzewiki
I w rękawy panny Kiki.
/Ach, zrozum, że nie mogło być inaczej/ Tu się cała rzecz wydała:
Pchła Szachrajka nie umiała
/Albowiem prysły zmysły, Albowiem prysły zmysły/ Po angielsku, bo i skądże?
Chcąc postąpić jednak mądrze,
/Dobranoc, niewiasto. Już czas na sen/Nauczyła pannę Kikę
Władać świetnie pchlim językiem
/No co? No co? No co? No co?
No co ja ci zrobiłem?/I dlatego pchły na pewno
Wzięły ją za swoją krewną.
/Piosenka to jest klinek na spleenek/J. Brzechwa (Pchła Szachrajka) +
/MiSZCZu J.Przybora (teksty ze starego spektaklu „Zimy żal”); nożyczkami ciachała z przyjemnością Ściana/I Festiwale Filmowe:
Venice Film Festival London Film FestivalInternational Film Festival - San Sebastian