Kasienia, mam nadzieję, że zajełaś już miejsce przy oknie, w tym pięknym, czerownym aucie,
---------------------------------------------------------------------------------------------
UKRAINA 2010 zaczynam, choć troszkę mam obawy, czy uda się nam wspólnie odbyć tę wędrówkę tutaj ...
ale jak nie spróbuję, się nie dowiem
Aby na granicy zjawić się wczesnym rankiem, nocleg zaklepaliśmy poprzez internet w gospodarstwie turystycznym, tuż przy polskiej granicy,
dosłownie za grosze, mieliśmy do dyspozycji mieszkanie dwupokojowe z pełnym wyposażeniem,
w dodatku, zaklepaliśmy też w internecie nocleg, na następny dzień, już po ukraińskiej stronie, w Łucku.
Tylko ta granica...
dla odmiany, od poprzedniego razu, gdy przekraczaliśmy granicę w Hrebennym -Rawa Ruska,
tym razem
korzystamy z przejścia dla ruchu osobowego i autokarowego, w Zosinie, i to był dobry wybór. Szybka i sprawna odprawa - jak na krążace opowieści o wielogodzinnym oczekiwaniu - wręcz ekspresowa,
czyli mijamy ostatni szlaban i Ukraina przed nami, hulaj dusza.
Opuszczamy
Zosin i meldujemy się po drugiej stronie szalabnu - pierwsza, graniczna miejscowość to
Uściług,
całe miasteczko, to dziesiątki kantorów, jeden przy drugim, wymieniamy nasze pieniądze na ukraińskie Hrywny,
/według tego co czytaliśmy, najlepszy kurs jest na granicy,
zdecydowanie to dementuję, bo potem się okazało, że o setki km daalej, też można wymieniać, zarówno nasze zł, jak i dolary, i nawet po lepszym kursie,
dodam, że zdecydowanie wzrosła ilość bankomatów -oczywiście, w wielkich miastach/
mijamy kilka stacji benzynowych, tu napełniamy do pełna / a benzyna, gaz, tańszy i to bardzo, niż u nas/,
... więc już z walutą, z paliwem i ogromnymi nadziejami, że będzie dobrze, przemierzamy pierwsze kilometry w kierunku Łucka.
strzałką narysowałam miejsce przekroczenia granicy
Muszę tylko jeszcze koniecznie napisać, że żadnych planów, co do celu podróży nie mieliśmy,
Kijów, wymieniany był bardziej jako żart,
... czyli jedziemy dokąd los nas zaprowadzi.
Długo nie jechaliśmy, niecałe 20km od polskiej granicy zatrzymujemy się w pierwszym mieście -
Włodzimierz Wołyński, ukr. Володимир-Волинський
herb miasta
dzisiaj jest to miasto o niewielkim znaczeniu /ok. 40 tys mieszkańców/, ale kiedyś było inaczej,
za rok powstania miasta uznaje się 988r, kiedy to książę kijowski Włodzimierz Wielki, założł tu stolicę Rusi,
za względu na położenie przygraniczne, nie było tu nigdy spokoju, przez wieki trwały walki, polsko -litewsko-ruskie, zmieniali się właściciele, od czasów Kazimierza Wielkiego aż do trzeciego rozbioru była tu Rzeczpospolita, podobnie i w latach międzywojennych była Polska, a potem okupacja sowiecka, okupacja niemiecka, republika KR, i od 1991 jest Ukraina.
Nie będę podawać tu wiele danych z historii, bardziej chcę pokazać to, co spotkaliśmy i zobaczyliśmy w czasie wędrówki. Nie muszę dodawać, że, jeżeli to było możliwe, szukaliśmy wszędzie polskich śladów, zresztą nawet nie trzeba było ich szukać, one są wszędzie.
Pierwsze zdjęcie po wyjściu z auta, /z tych n-setek/, proszę - oto budynek teatru we Włodzimierzu Wołyńskim, im. Tarasa Szewczenki,
stoi na skwerze, w środku miasta, jako, że to lato, zamkniety był, tak jak inne teatry w tym czasie,
bardzo często widywaliśmy, że w takich budynkach teatry łączone były z kinem