Wzruszaja mnie takze uliczni muzykanci.
historia jednego w wielu....
STEFAN DYMITER
Był jedną z najbardziej malowniczych postaci w mieście. Znano go nie tylko w Kowarach ale i w Jeleniej Górze, Radomiu czy Krakowie, gdzie spędził ostatnie sześć lat życia. Zmarł 26 października 2002 roku w grodzie Kraka, ale pochowany został, zgodnie z ostatnią wolą, wśród najbliższych, na kowarskim cmentarzu.
Stefan Dymiter był wirtuozem skrzypiec. Przez większość życia grał jednak głównie na ulicy, utrzymując się z tego co rzucili do kapelusza nie zawsze hojni przechodnie. Był samoukiem, nie poznał nigdy nut, bo w wyniku choroby stracił w dzieciństwie wzrok. Trudno zresztą powiedzieć, czy uczył by się teorii muzyki, gdyby nie kalectwo. Stefan był członkiem społeczności cygańskiej i z talentem do muzykowania się urodził.
Urodzony z instrumentem
Skrzypek przyszedł na świat 5 maja 1938 roku w Płonce koło Sanoka. Kontakt z instrumentem miał od wczesnego dzieciństwa. W rodzinach Romów muzykowanie to normalna rzecz, a dla mężczyzn to jeden ze sposobów zarabiania na chleb. Choroba sprawiła, że Stefan Dymiter był całkowicie uzależnionym od innych. Lekarze amputowali mu nogi, stracił również wzrok. Na domiar złego nie miał w pełni sprawnej jednej ręki. Musiał więc grać trzymając instrument w specyficzny sposób. Na pewno nie pomagało w genialnej grze na skrzypcach. A powiedzieć trzeba, że grał jak wirtuoza przystało z polotem i wyczuciem każdego dźwięku.
Muzyk jak instrument
W Kowarach jego rodzina osiedliła się w 1960, jeszcze przed słynnym dekretem Gomułki, zakazującym Cyganom wędrownego trybu życia w taborach. W kronikach miejskich zapisane jest, że Dymiterowie przyjechali pod Karkonosze 10 czerwca 1960. Stefan "od zawsze" zarabiał grając. Wraz z rodzinnym zespołem grali na ulicach. Kapelę widać było w wielu miastach, bardzo często w Jeleniej Górze, na głównym deptaku. Niepełnosprawny muzyk robił ogromne wrażenie nie tylko kunsztem artystycznym, ale i swą postacią. Widoczne kalectwo połączone z wirtuozerią przyprawiało o ciarki na plecach. Po występach ulicznych dość groteskowo wyglądał powrót kapeli do Kowar. Wirtuoz niczym kontrabas niesiony był na plecach przez rosłego kolegę z zespołu. Często protestował przeciwko niewygodzie takiego podróżowania, ale na niewiele się zdały protesty bezbronnego człowieka.
Wieść gmina niesie, że do niewidomego artysty przychodził, aby nauczyć się strojenia skrzypiec, nawet nauczyciel śpiewu jednej ze szkół podstawowych.
Stefan Dymiter *Cororo*. Obraz autorstwa Romana Tryhubczaka.
Spełnione marzenie
Stefan grając na ulicy żył jednym marzeniem. Pragnął wystąpić w filharmonii. I to się spełniło. Kowarzanin został dostrzeżony przez Dyrektora Filharmonii Krakowskiej, który zaprosił do swej placówki. Nie często się zdarza, że w filharmonii występuje muzyk nie mający najmniejszego pojęcia o nutach, grający tylko ze słuchu. W Krakowie skrzypek nawiązał też współpracę z "Piwnicą pod Baranami". Rok po jego śmierci do Kowar przyjechali artyści z Krakowa, by powspominać. Na scenie pod gołym niebem wystąpili między innymi: Agnieszka Chrzanowska, muzycy grupy "Tercet czyli Trio".
Autor tekstu: Jacek Kunikowski
Artykuł ilustruje obraz autorsta Romana Tryhubczaka ("Stefan Dymiter Cororo", 2003, olej, deska, 102x74).
http://www.youtube.com/watch?v=DO8qieYZ ... re=relatedten "grajek" uliczny wygral w BRD Supertalent w 2008 r