przez MarysiaB So, 06.12.2008 12:28
Cze, jestem, ale jakby mnie nie bylo, tylko flak. Nic konkretnego i zlego sie nie stalo, a dzien do bani. Czuje, ze wiecie, o co chodzi. Dzisiaj z cala moca zrozumialam, zreszta nie pierwszy raz, jaki gatunek ludzi moze doprowadzic mnie do takiego szalu, ze ani reka, ani noga. Sa to dzialacze i organizatorzy. Przychodzi taki dzien, a moze i chwila, w kazdym razie cos jak spotkanie Jowisza, Wenus i Ksiezyca, ze szum, zamieszanie, halas, ktore wokol siebie wytwarzaja, wydaja mi sie p r a w i e nie do przetrzymania. Do tego skandowanie o takiej mocy, ze az swidruje w uszach: BRA-WO, BRA-WO, BRA-WO! No chyba wiadomo dla kogo. Wiem, rozumiem, ze tacy ludzie sa bardzo potrzebni, bo ruszaja z posad bryle swiata, i to jednym paluszkiem, ale czy naprawde musza robic to co tydzien? Dzialacza i organizatora rozpiera energia, nosi go, najbardziej chyba te 100 pomyslow na minute, ktore ma. Musi cos z tym zrobic. Musi, inaczej sie udusi. Najpierw stara sie z a r a z i c, jesli materia oporna, a moze juz uodporniona, przystepuje do frontalnego ataku. Bo Prawdziwy Dzialacz (PD) ma robotki nie na jedne raczki. Wszystko zrobie, tylko dajcie mi ludzi! – znacie to? A sprobuj cos pisnac w stylu, ze chcesz w niedziele, w koncu od 3 tygodni dla wszystkich wolna, pobyc z rodzina, ze zaplanowaliscie wyjazd do sadu na czeresnie, bo akurat sezon i lubicie... No, sprobuj! Od razu spusci z tonu i zrobi mine skrzywdzonego, zmeczonego, niedocenionego PD i przypomni-wypomi, jak miesiac temu d z i a l a l 12 godzin ku chwale blizejniewiadomoczego. (Ty w tym czasie musialas byc w robocie, po ktorej najzwyczajniej w swiecie chcialas odpoczac.) „I wiesz, na koniec naprawde wszyscy bylismy zmeczeni, ale czulismy, ze zrobilismy cos fajnego, cudowne uczucie...” No, kuuuurcze!!! Czujesz sie jak zbity pies i prawie czolgasz sie, tlumaczac sie i przepraszajac. Ale drugie kurcze, ktore przychodzi ci do glowy dopiero w samochodzie, chociaz tak naprawde nie ma to znaczenia kiedy i gdzie, bo Asertywnosc to akurat nie jest twoje drugie imie, to jaki sens maja imprezy robione „na sile”, do ktorych nawoluje sie, nagania ludzi, rozwijajac w nich absurdalne poczucie winy badz stawiajac w sytuacjach podbramkowych? Czy rozne akcje nie powinny byc robione z pasja, z potrzeby serca? A jak nie ma wielu chetnych, to moze po prostu z nich zrezygnowac albo zmniejszyc zasieg? Czy jest na tej sali Ktos, kto rozumie, o co mi chodzi??? Aaa, i jeszcze! Sprobuj z lekka skrytykowc ktorys ze stu pomyslow na minute. Kaplica, juz po tobie! PD uprze sie i zaprze w forsowaniu wlasnie tego, zapominajac w okamgnieniu o wszystkich innych, nie dosc na tym – wlasnie ciebie upatrzy sobie na jego idealnego wykonawce i bedzie drazyl.
Aaaa, ide w cholere... czlap... czlap. Jak widzicie na wlasne oczodoly – wprost musowo napic sie winka.
Ostatnio edytowano Pn, 08.12.2008 01:54 przez
MarysiaB, łącznie edytowano 1 raz