Widziałam wczoraj shirley.
Że tak się wzruszać pozytywna treścią można, nie wiedziałam.
Zawsze wzrusza ten smutek, ta śmierć, ta miłość, co nie wyszła.
A tu. Rzecz dla mnie wielka.
Bo wystarczy potwierdzić scenariusz uśmiechem rzuconym na widownię rozklaskaną wielce i się wie, się wie, że "I może przyjdzie, napijemy sie wina, i moze zaczniemy wszystko od nowa. Może."
Myslę ze wierzymy w czyjeś słowa kiedy są potwierdzone naturalnością. Pani, Pani Krystyno, ma w sobie ogrom naturalności. Uwierzylam Pani. świetnie tak móc w coś swobodnie uwierzyć, roztoczyć nad sobą wiarę na pewno, nie wiarę na siłe.
Pozdrawiam i życze powodzenia.