Szanowna Pani Krystyno,
przede wszystkim gratuluję tak imponującej liczby opowiadania historii "Danuty W.". Dość długo czekałam na spotkanie z tym spektaklem. Czułam niepewność, czy będąc osobą urodzoną już - jak to się ładnie mówi - w wolnej Polsce, docenię i zrozumiem istotę tematu. Po obejrzeniu monodramu mam nadzieję, że tak było. Ale jednego jestem pewna: wysłuchanie historii z tej perspektywy było dla mnie szczególnym wydarzeniem.
"Danuta W." to jeszcze jeden Pani spektakl, który pozwolił mi spojrzeć na pewne zagadnienia z dystansu, innym zaś przyjrzeć się z bliska. To dla mnie ważne, że przychodząc do Pani teatrów na sztuki poruszające kwestie, które w pewien sposób są mi obce, nie wstydzę się powiedzieć: "NIE WIEM zbyt wiele na ten temat, ale NIE BOJĘ SIĘ spróbować zgłębić go na tyle, na ile w danym momencie umiem".
Nie znałam wcześniej dokładnej biografii pani Danuty. Po zapoznaniu się z zaprezentowanym podczas monodramu wycinkiem jej życia jestem pełna podziwu dla odwagi, którą w sobie miała nie tylko w czasach tworzenia Solidarności, ale i tych współczesnych. Rzadko kto zdobywa się na dokonanie tak prostego, gorzkiego oraz obiektywnego rozrachunku z własnym życiem, na wskazanie osobistych porażek, powiedzenie, czego żałuje.
Stwierdzenie pani Danuty, że nie sprawdziła się jako matka, opowieść o papieżu, przerażająca cisza po słowach o górnikach z kopalni "Wujek", którą wciąż słyszę - trudno było nie mieć wtedy ściśniętego gardła. Jestem ogromnie wdzięczna wydawnictwu oraz Danucie Wałęsie, że to właśnie do Pani zgłosili się z propozycją przedstawienia tej historii, a przede wszystkim - dziękuję Pani, że podjęła się tego niełatwego, ale jakże ważnego zadania. Zastanawiam się, czy wymieniając kluczowe dla historii naszego kraju daty w tym spektaklu, czuje Pani jakiś żal, że nie umieliśmy sobie poradzić z tym, co przyszło po 1989 r., czy jednak reakcje publiczności dają nadzieję, że stopniowo pozbędziemy się wzajemnych animozji i zaczniemy darzyć większym szacunkiem?
Wiem, że patrzenie wstecz nie zawsze jest dobre, jednak często potrzebne. Gloryfikujemy wydarzenia mniej istotne, porażki, unikamy tego, co wstydliwe, trudne, a w sukcesach zazwyczaj dopatrujemy się drugiego dna. Wielokrotnie z góry jest nam narzucana ocena przeszłości, zwłaszcza tej niezbyt chwalebnej, a przecież zmierzenie się z nią tak wiele może nam o nas samych powiedzieć. Dlatego dziękuję, że "Danuta W." została opowiedziana w sposób pozwalający każdemu na własną ocenę wydarzeń, że pokazała nam Pani, że o bolesnych momentach można mówić ze złością, z goryczą, humorem, obezwładniającym smutkiem, bezradnością, ale bez nienawiści. Zapewne pani Danuta nadała podobny ton wypowiedziom w swojej książce. Jeśli tak było, tym bardziej należą się obu Paniom wyrazy uznania za wybór właśnie takiej formy wypowiedzi.
Chciałabym - chociaż to pobożne życzenie - aby przynajmniej w kilku widzach po obejrzeniu i przeżyciu "Danuty W." powstała chęć nawiązania z drugim człowiekiem dialogu o historii, tym, co ona w nas wyzwala, jak myślimy, co czujemy, żebyśmy mimo różnicy poglądów byli razem a nie przeciwko sobie, by wymiana nawet skrajnie odmiennych opinii kończyła się wiele dającą do myślenia ciszą, taką, która niekiedy panowała na sali podczas spektaklu. I abyśmy nigdy ze swoimi marzeniami oraz tajemnicami nie zostali sami.
Pani Krystyno, dziękuję za to, że gdy dookoła tyle bezmyślności, wizyta w Pani teatrze znów była okazją do zastanowienia się nad wieloma sprawami.
Przesyłam najserdeczniejsze, pełne uśmiechu oraz nadziei pozdrowienia i myśli, życząc, aby codziennie przydarzały się Pani radosne, inspirujące epizody, które na koniec dnia dadzą satysfakcję i poczucie, że warto.
Aleksandra