Pani Krystyno!
Dziękuję. Niemal każdy list pisany tutaj rozpoczynam właśnie tym słowem. Wiele Pani zawdzięczam. Dziękuję za to, że wciąż jest Pani gdzieś obecna na mojej drodze.
Dzięki Pani - choć może powinnam raczej napisać "z Panią" - przebrnęłam przez maturę z polskiego i zdałam ją z satysfakcjonującym wynikiem. Każdy temat rymował mi się ze spektaklami, filmami czy nawet obrazami, które poznałam, śledząc Pani działania artystyczne. Począwszy od "Białej Bluzki", poprzez "Pestkę", aż po malarstwo Hoppera, którym zainteresowałam się po obejrzeniu "Tataraku".
Kiedy zastanawiałam się, jakie studia powinnam wybrać, przypomniałam sobie Pani słowa o ludziach, którzy nie dają życiu jakiejkolwiek szansy, aby mogło ono stać się naprawdę ciekawe. Ze strachu przed funkcjonowaniem odtąd-dotąd, według utartych schematów, zamieniłam podanie o przyjęcie na studia na formularz wizowy, indeks na paszport, a pierwszy rok licencjatu na dwanaście miesięcy w Ameryce. Z dala od rodziny, przyjaciół, wszystkiego, co mi bliskie i znane. Bo przecież nie należy marzeń odkładać na później. Ktoś kiedyś powiedział, że nie można żyć przez zaniechanie, a ja w to uwierzyłam.
Dziękuję raz jeszcze. Za wszystko.
Serdeczności z Chicago,
Dominika