Kochana Pani Krystyno
Byłam w Warszawie i jakby infantylnie nie zabrzmiał ten komunikat, to w moim przypadku, taki wyjazd był wielkim wydarzeniem, niestety tak rzadko jestem w Warszawie, że cieszyłam się jak głupi czapką.
Wycieczka pracownicza, na kilka dni, fajna sprawa. Integruje ludzi, ( umówiliśmy się, że o pracy i o polityce nie rozmawiamy – udało się) i zawsze coś ciekawego zwiedzimy, wiadomo, i zawsze kończy się wyjściem do kina czy opery.
Oczywiście przy organizacji wyjazdu cały czas podpowiadałam Teatr Polonia. Ciągle zmieniał się termin wyjazdu, nie miałam też wpływu na plan wycieczki … nie byliśmy w Pani teatrze i przez to im całą wycieczkę marudziłam. Nocowaliśmy pod Warszawą, więc też nie było możliwości na jakiś spacer do Pani.
Oczywiście w programie zwiedzania - Zamek Królewski, Muzeum Historii Żydów, Muzeum Powstania Warszawskiego. Wrażenia niesamowite. Znowu powtórka z tragicznej historii. I znowu refleksje na temat współczesności … Boże, jak z tych ruin znowu powstała Warszawa, po wojnie nie dano nam opłakiwać i czcić bohaterów, kolejna niewola … ile ludzkich nieszczęść przez fanatyków … dlaczego po tak tragicznych dziejach naszego narodu nie umiemy cieszyć się wolnością i wykrzesać z siebie choć trochę szacunku i przyzwoitości …
Przed powrotem, przysłowiowy czas wolny, autokar zaparkował pod Pałacem Kultury. I gdzie wszyscy pobiegli? Oczywiście pod Złote Tarasy.
No cóż, wybrałam największy fotel, zamówiłam największą kawę i oglądałam z podziwem ten cud techniki w sposób stacjonarny. Nie cierpię chodzić po sklepach. Już kilka razy zrobiłam zakupy w podobny sposób jak Pani - pasuje bluzeczka, to kilka od razu w różnych kolorach.
Jak odpoczęłam,poszłam na spacer wokół Pałacu Kultury. Poszłam kawałek Marszałkowską podziwiając ten ruch, zgiełk wielkich miast i oglądając stare kamienice robiąc przy okazji zdjęcia. I będąc pod warszawskim niebem, powzdychałam sobie do Pani i to wszystko co mogłam zrobić. I powiedziałam naszemu pilotowi, że być w Warszawie i nie zobaczyć Krystyny Jandy, to jak pojechać do Rzymu i nie zobaczyć papieża.
Może następnym razem będzie lepsza logistyka.
A teraz pozdrawiam Panią już spod mojego nadmorskiego nieba i życzę wszelkiej pomyślności. Wiosna tuż, tuż, będzie sympatyczniej. Zuzanna