Nigdy nie śmiałam napisać inaczej jak "Pani Krystyno" ale dziś odstępuję od dotychczasowej zasady i zwracam się "Krysiu Kochana" i proszę nie mieć mi tego za złe. Dziś chcę być choć przez chwilę Pani przyjaciółką, przytulić do siebie, objąć za szyję a potem chwycić pod ramię i iść tą polną drogą z Pani fotografii nic nie mówiąc. Jak długo? Ano tak aż nam zrobi się trochę weselej, aż wszystkie złe słowa, żale, pretensje nie wiadomo o co, zazdrości zostaną daleko w tyle. Wtedy znajdziemy sobie drzewo, obejmiemy je, spojrzymy sobie w oczy i roześmiejemy się. I nikt nam nie będzie mówił, ze musimy być silne. I będzie nam dobrze w tej chwili i każda z nas zapomni o tym co boli (ja o chorym mężu, zmarłej małej wnuczce, o umierającym tacie i jeszcze wielu innych rzeczach...).
Pozdrawiam