Pani Jando Kochana,
wchodzę, inaczej, przychodzę sobie tu, do Pani, patrzę, jest wpis, czy nie ma, jestem. Wczoraj przeczytałam i nie będę na pewno oryginalna - odnalazłam się w Pani refleksjach. Piszę jednak z innego powodu. Stwierdziłam u siebie bardzo dziwne zjawisko - nie tylko chciałabym się odnieść do Pani słów, czy dokonań, ale nie wiedzieć czemu, uważam Panią powoli za swego rodzaju Reprezentantkę Pani Podobnych Artystów, Rzeczniczkę Określonych Idei, czy wręcz Praktykującego Bojownika... I na przykład widzę program o Jeremim Przyborze i nie mam, do kogo napisać, jak to moje dwudziestoletnie dziecko i szesnastoletni bratanek, zakładając kurtki w korytarzu, śpiewają spontanicznie dokładne, obszerne teksty piosenek Starszych Panów. Pewnie pisałam kiedyś, ale proszę wybaczyć powtórzę - mój ociec śpiewał basem w łazience "Na ryby". Jakież było moje zaskoczenie, kiedy usłyszałam pewnie dwunastoletnie, może później, bo tym samym głosem śpiewające moje dziecko w łazience - tą samą pieśń. Należy tu dodać, że dziecko nie widziało dziadka w takiej sytuacji, nie mogło. Moje dziecko jest znawcą Kabaretu Starszych Panów (i paru innych dziedzin w tym samym stopniu), widząc wypowiedź Jeremiego Przybory z podpisem datowanym, od razu nas informuje, ile autor piosenek miał wtedy lat i ile lat życia Mu zostało. Dodam, że w tym samym stopniu zna wszystkie daty i szczegóły z życia wszystkich aktorów, jacy kiedykolwiek wystąpili w Kabarecie. Piszę akurat to dlatego, że zdarza mi się słyszeć najprawdopodobniej w drugim programie radia, na przykład reżysera, nie wiem, jak to nazwać... wykonującego film na przykład biograficzny (właśnie sobie przypomniałam dokładnie o jaki film chodzi, ale zjawisko jest szersze) i ogłasza nie odczuwając dyskomfortu, że czegoś nie wiedział albo nie znał do tej pory owego bohatera rzeczywistości. Tak sobie siedzę i myślę, dobrze, młody reżyser ma dwadzieścia lat, zależy gdzie i z kim się wychował, ale przecież skoro w efekcie został reżyserem, to chyba nie trzymał w domu kilofa i nie szykował się do wydobycia węgla.
Bardzo się cieszę, że mogę tak sobie o Pani myśleć i często bezgłośnie wypowiadać do Pani swoje opinie.
Pozdrawiam poświątecznie i proszę wybaczyć, że tak późno - pourodzinowo, dobrego roku życzę
a
Ach! Słyszałam piosenkę "Sama chciała", wstrząsające, chwyciło mnie za gardło od pierwszego usłyszenia - i trzyma. Pocieszam się, że Pani tak mocno tego nie przeżyła, że jest Pani aktorką i jak w Modrzejewskiej, kiedy Krzysztof Kolberger zachwycał się jej grą, doprowadzającą widzów do łez, może Pani odpowiedzieć: to tylko gra. Dziękuję.
Usiadłam i mówię do męża: kiedyś tamto pokolenie miało swoich artystów, a my mamy swoich.