Dzień dobry Pani Krystyno!
Będę kolejnym głosem zachwytu nad wspaniałym wczorajszym spektaklem. Niestety nie widziałam tego sprzed lat i bardzo żałuję . Skupiając się jednak na tym co tu i teraz, słuchając wczoraj tych nadzwyczajnych monologów- a zwłaszcza do Onassisa- czułam taką wszechogarniającą moc i siłę, iż ( proszę się nie śmiać ) miałam wrażenie że to sama Maria Callas to mówi.... Zapomniałam o tym, że to Pani ( choć oczywiście to Pani na scenie nie mogłam się doczekać), że to teatr, a nawet że to Och-Teatr.
Było pięknie, byłam wczoraj w innym świecie. W świecie wielkich uczuć i pięknej muzyki. Muzyki, której jak mi się dotąd wydawało nie umiałam naprawdę zrozumieć i poczuć. Wczoraj coś się zmieniło. I czułam, czuję że to dla mnie ważne.
Pewnie za jakiś czas znów wrócę do Callas, ale już raczej w takim całkiem "zwyczajnym" dniu. Wczoraj jednak ( proszę wybaczyć) już po spektaklu czułam się jakoś nie na miejscu, nieswojo, wynikało to być może z mojego skrępowania. Nie wiem. Niemniej cieszę się, że mogłam dołożyć swoją małą " cegiełkę" do Och-Teatru, okazując tym samym serdeczność i przywiązanie, że jestem z Ochem od początku. Wielokrotnie pisałam jak ważne to dla mnie i jaka to radość, że Och-Teatr jest, że istnieje ( i Polonia oczywiście też) a dzięki tej " fotelowej" akcji mogłam to wyrazić bardziej namacalnie, że się tak wyrażę. I to jest fajne.
Pozdrawiam serdecznie i życzę dobrych dni wrześniowych. Jesień też bywa piękna .
Ewa Sobkowicz