Ten Pani Wiewiór, proszę Pani, jest absolutnie boski. Podziwiam. O tym ze podziwiam Panią nie pisze, bo to oczywiste.
Do mnie do Anglii dojechał niedawno kot Felicjan po tym jak umarł Tato. Zupełnie do Wiewióra niepodobny, zielonooki o nieokreślonym kolorze sierści. Chodzi za mną wszędzie, wdziera się przez okno do budynku gdzie pracuje i zwija w kłębek przy wózku z lekami. Kiedy przemieszczam wózek w inne miejsce leniwie wstaje i za chwile widzę go śpiącego w pobliżu. Kończę prace , biorę go na ręce i niosę do domu. Rezydenci i pracownicy już się do niego przyzwyczaili, mówią na niego „Jo’s cat”. Duża i zwykle opryskliwa pani kucharka wciska mi do rak codziennie małe zawiniątko i mówi „It’s for your cat”. Brat w Polsce pyta czy Felek mówi już po angielsku, odpowiadam ze jeszcze nie, ale ze rozumie wszystko.