Tak się tylko chciałam podzielić, chyba ... nie wiem, dlaczego akurat Pani jest właściwą osobą... Oglądałam jakiś wywiad ze śp. Krzysztofem Krauze i Jego żoną. Już nie to, że płaczę na każdym kroku, nawet byłam dumna z tego, jak dobrze to znoszę. On spojrzał na Nią i wybuchłam. Zobaczyłam siebie w lustrze, to tak teraz wyglądam. Przyszłam do męża i powiedziałam, On, Oni powinni być dla nas przykładem. On był chory i cały czas coś robili. Coś. Wieczorem puścili "Tatarak". Już trochę gdzie indziej jesteśmy, gdzie indziej. Upłynęło trochę czasu. Pomyślałam o Pani, że z Pani powinnam brać przykład. Jakoś wcześniej tak nie pomyślałam, raczej, że też tak mam. Wywiad z Panią Ewą Błaszczyk. Znowu. W czasie rozmowy kilka razy otarła łzy z oczu. Tak sobie te łzy lecą. Zmęczenie. No, właśnie. Mój brat patrzy na mnie i mówi, że chyba trochę odpoczęłam, bo lepiej... mówię. Kontaktuję. Nie mam najmniejszych możliwości, a wręcz to, co powinno być kompletnie oczywiste jest - no, ma znak przeciwny, na przykład w szkole zależało mi na pracy z dzieckiem autystycznym, dowiedziałam się, że nie mam tak naprawdę uprawnień. Śmieję się z tego teraz i opowiadam, jako anegdotę. Kiedy panie w poradni orzekły, że nasze dziecko ma Zespół Aspergera, kiedy ja zatrzymałam drogę awansu chwilę przed finalizacją sama dla siebie, bo bałam się, że nie wytrzymam drugiej, trzeciej tak poważnej diagnozy, która dotyczy moich bliskich, one, panie w poradni, powiedziały mi, że liczyły na to, że coś zrobię. Coś. Powiem ludziom. Coś. Mam dane. Jedyne, co mi przychodzi do głowy, to pisać książki, ale na to trzeba mieć kilo czasu. Co? Jaki jest system pomocy takim ludziom, jak ja? Jak my? Nie ma żadnego. I co?
Tak tylko mówię. Nasze dziecko jest jak dziecko Kaufmanów, studiuje, no, cud. My - radzimy sobie...
Dobrego jeszcze świątecznego czasu. I szczęśliwego Nowego Roku
a
A śp. Stanisław Barańczak ile zrobił!