Zazwyczaj mówię niezwykłym ludziom, co do nich czuję. Jakie emocje mi towarzyszą, gdy są blisko. Co mnie w nich ujmuje, co zachwyca, co porusza. Mówię, mówię prosto i delikatnie. A potem czekam na ich miękkie spojrzenia. Nigdy nie żałuję tej swojej otwartości. Oni zawsze reagują na nią pozytywnie, może dzięki mojemu urokowi osobistemu :D Kiedyś obejrzałam Pestkę. Obejrzałam to mało powiedziane. Objęłam ją dłońmi, głaskałam drżącymi palcami, przytulałam do serca. To właśnie tamtej nocy się w Pani zakochałam. Miłością piękną, czystą, jednostronną i pełną zachwytu. Dołączyła Pani do grona osób, które wywołują u mnie łzy, śmiech i błysk w oczach. I to nie chodzi tylko o Pani role, nie. A może właśnie tak. Po prostu czuję, że Pani nie do końca gra. Że obserwując Pani role, obserwuje się w pewnym stopniu cząstkę Pani samej. Myślę, że można poznać Krystynę Jandę poprzez sztukę, którą przedstawia. Trzeba tylko mieć do tego odpowiednio bystre oko. Dlatego zachwyciłam się nie tylko kobietami, w które Pani się wciela. Zachwyciłam się Panią. Dzisiaj, teraz, tego spokojnego i chłodnego wieczoru, chciałam za to najzwyczajniej w świecie podziękować.
Za to, że ma Pani w sobie tyle pasji. Że tę pasję widać w oczach, w gestach, w uśmiechach. I to jest takie niespotykane, naprawdę! Nosi Pani w sobie ogień, który nigdy nie gaśnie. Nosi Pani zapał, energię, inicjatywę. Uwielbiam patrzeć na ludzi, którym się chce. Boże, którym się chce czegokolwiek! Żyć się chce, pracować, kochać, płakać, rodzić się i umierać. Tacy wyzbyli się pewnego dnia strachu przed zaangażowaniem, przed rozczarowaniem, strachu przed światem. Wyzbyli się lęku i nabrali odwagi. Odwagi do czynów. Pani ma w sobie coś takiego. Nie boi się Pani żyć. Patrząc na Panią, napełniam radością kieszenie i idę przez życie z nadzieją. Dzięki.
Za to, jak odrzuca Pani włosy, jak uśmiecha się Pani, robiąc jakąś taką uroczą rzecz z górną wargą :D Za to, że pokazuje Pani emocje. A emocji - nie wiem, czy Pani zauważyła - emocji się obecnie wstydzimy. Obserwuję to zjawisko wśród młodych ludzi. Radość jest powszechnie akceptowana. Płacz, krzyk, bezsilność już nie. Żyję w środowisku, gdzie liczy się powściągliwość. Gdzie krzywo patrzą na kogoś, kto jest zbyt - jak na ich gusta - ekspresyjny. Ubolewam nad tym, że walczy się o tolerancję wielu zjawisk, mniej lub bardziej dziwnych (nie zaprzeczam, że słusznie się walczy), a nie potrafi się zaakceptować własnych emocji. Boimy się ich. Tak jakoś. Pani w kwestii nienachalnego, pięknego i kobiecego wyrażania siebie jest moim wzorem. Dzięki.
Za to, że Pani jest. Niech Pani będzie i będzie, bardzo proszę.
Żeby spełnić się w życiu, nie mogę niczego w sobie dusić. Tak myślę. Wszystko, co zostawiamy w bezkresie własnych myśli, wszystko czego nie wyrażamy w żaden sposób się marnuje. Nie chcę zmarnować żadnego piękna, jakie we mnie wyrosło. Wszystkim tym, w których się zakochałam, powiedziałam już dawno, co gra mi w duszy. A wczoraj nagle osłupiałam, zatrzymałam się, zamarłam i pomyślałam: Cholera, a Janda?!
Dlatego mówię to również Pani. Dziękuję za wszystko.
Mam nadzieję, że nie będzie Pani zirytowana, że setna osoba z kolei za coś Pani dziękuje, za coś Panią podziwia. Trudno, takie brzemię muszą nosić ludzie niezwykli :D
Wracam do nauki historii. Niedługo kończę gimnazjum, przydałoby się świadectwo z paskiem, więc muszę skończyć ten list. Od razu uprzedzam, że nie jest on ostatni. Kocham się dzielić. To mój sens. Pozwoli Pani, że będę się dzielić również z Panią całym pięknem, jakie wokół dostrzegam.