Po raz pierwszy, od niepamiętnych lat, nie udał mi się mój prima-aprilisowy żart. Tego dnia, rano, kiedy budziłam moich synów, patrzyłam z bardzo udanym zatroskaniem za okno i mówiłam:
- Ale biało na dworze, znowu śnieg spadł!
I proszę sobie wyobrazić, co roku się na to nabierali, jak ja, kiedy moja mama w ten sam sposób żartowała sobie z mojego brata i ze mnie. Przez ten niedorzeczny żart, ciągle w jakiś sposób jest z nami.
Dzisiaj natura zażartowała sobie z nas i tyle.
Przeczytałam list pani Zuzanny. To dobrze, że w którymś momencie dojrzewamy do tego, żeby napisać o takich trudnych sprawach. Dziękuję za ten list.
Być może to bluźnierstwo, ale jakoś nie umiem cieszyć się z tych świąt. Boże Narodzenie zawsze napawa mnie wielkim optymizmem, Wielkanoc ten mój optymizm krzyżuje. A chwała Zmartwychwstania jest tak bardzo Boska, że trudno to ogarnąć moim małym, ludzkim rozumem. Pewnie jestem człowiekiem małej wiary.
I na dodatek cieszę się z życia, tego tutaj na ziemi, z każdego dnia.
Pani Krystyno, pozdrawiam serdecznie, Anita.