Wczorajszy Salon poezji w Teatrze Polskim bardzo udany, niedzielne południe z poezją bardzo dobra rzecz. Szczegónie, że twórczość dwójki noblistów jest mi dobrze znana i bliska, towarzyszy mi właściwie od wczesnych szkoły podstawowej. Do dziś pamiętam pierwszy kontakt z wierszami Śzymborskiej, kiedy w 1996 r. dostała Nobla, miałam wówczas niewiele, bo 11 lat, po niezwykłej lekcji polskiego byłam naprawdę poruszona. I tak jest do dziś. Bardzo się cieszę, że to właśnie Pani czytała wczoraj te wiersze. A Szymborska ze swoim bardzo cennym dystansem i lekkim przymrużeniem oka, okazała się mnie nad wyraz potrzebna akurat teraz.
Bardzo fajnie, że Teatr Polski prowadzi takie cykliczne spotaknia z poezją i nie tylko. Zerknęłam też, że jakoś niedługo mają być prezentowane listy Modrzejewskiej i Sienkiewicza, bardzo ciekawe kto będzie je czytał. Postać Modrzejewskiej poznałam tak naprawdę dzięki Pani i wspaniałemu serialowi, określenie serial nawet tu nie pasuje, bo dziś serial to całkiem co innego niestety.
Wracając do wczorajszego poludnia wszystko wypadło pięknie, tylko te przeklęte telefony, przecież wystarczy wyciszyć, wyłączyć, są o tym przypomnienia. To dla mnie totalny brak szacunku dla aktora i jego pracy, tego co na scenie. No, ale i tak nie popsuło to mojego ogólnego wrażenia, co najwyżej wytrąciło na chwilę z równowagi.
Kończąc powoli wspomnę jeszcze tylko, że w minioną środę byłam drugi raz na Zmierzchu długiego dnia, w myśl maksymy, że lekarstwem na własne problemy są problemy cudze

Spektakl to niełatwy, ale jak potrzebny.
Teraz dla odmiany czekam na Zemstę, ta już w najbliższą sobotę. Jaka różnorodność, to też bardzo cenię, bo tak to chyba tylko u Pani w teatrach.
Z serdecznym pozdrowieniem
Ewa Sobkowicz
PS. Głaski dla Soni ode mnie i psie pozdrowienia od mojej Idy, której to po przeczytaniu historii Soni, uświadamiałam jak szczęśliwe życie wiedzie z nami od 10 lat

