Szanowna Pani Krystyno,
Mamy dzisiaj dzień, zadumy, refleksji. Szkoda, że znowu nie wyszło. Przyznam, że od lat sceptycznie podchodziłam do tematu naszej piłki nożnej i jej kondycji. Z podobnym sceptycyzmem podchodziłam więc na początku do naszego udziału w Euro. Ale po namyśle stwierdziłam, że przecież nieczęsto zdarza się nam zostać gospodarzami tego typu imprez. O ile mi wiadomo, stało się to po raz pierwszy. Więc kiedy na ulicach pojawiły się pojazdy przystrojone nasze w barwy narodowe, w sercu pojawiła się mimo wszystko nadzieja i poczucie wspólnoty narodowej. Jakby nie patrzeć i sytuacja, i atmosfera były jednak niecodzienne. Szkoda tylko, że mój sceptycyzm niestety okazał się proroczy. Wprawdzie po dwóch naszych pierwszych meczach tliła się iskierka nadziei i patrzyłam z niedowierzaniem, że jednak dzielnie dajemy sobie radę, ale zastanawiało mnie, dlaczego w pierwszych połowach meczów sytuacja wyglądała zachęcająco, obiecująco, napawała nadzieją, a w drugiej tak, jakby ktoś wyjął wtyczkę z kontaktu - zabrakło energii. A ostatni mecz?... No cóż... Wygląda na to, że gospodarze zostali wyproszeni z imprezy przez zaproszonych gości, bo i Ukrainie i nam nie będzie już dane zagrać. Ale, jak na gospodarzy przystało, gości należy przyjąć z godnością i klasą do samego końca. I tego nam życzę.
Cieszę się, Pani Krystyno, że publiczność na spektaklach nie zawodzi. Życzę Państwu kompletu na widowni. I mam nadzieję, ze kiedyś będzie mi dane być jej częścią.
Miłej niedzieli, Pani Krystyno. Pozdrawiam i życzę uśmiechu oraz powodzenia na planie.
Ada P.