Kiedyś kupowałam mały letni kurpiowski dom od pana Tomasza Jastruna. Kiedy tam miałam pojechać po raz pierwszy i poprosiłam żeby mi napisał jak jechać . Przysłał mi to wierszem...trafiłam.
No niektórych tak prowadzą całe życie... Bardziej "przez" niż "do",chociaż w sumie może jedno i drugie. W każdym razie to musiało być szalenie miłe. Ja kiedyś odpisałam na smsa wierszem.
Światełko
Tutaj chyba kończy się świat.
Dalej mieszkają już tylko
Ułudy, cienie, zjawy
I wspomnienia. Tyle warte co one.
Pomroczniało.
Utopiły się gwiazdy w smolnych chmurach.
Nie widać nic. Słychać
Mozolny obrót czarnych planet,
Pękanie kamiennych liści i szept
Utraconego czasu.
Czas nie bywa inny.
Bezgłośnie.
Zapada się w nas cudowna konstrukcja
Przyjaźni krwi z sercem, snu z lasem i wodą,
Kości z nadziejami i myśli z podmuchem
Nieoswojonego wiatru.
I jeszcze coś -
Szum. Szum morza,
Którego dawno nie nawiedziliśmy
Swoją gąbczastą obecnością.
A to? A to małe, mżące, mizerne
Światełko, które tonie
Pod domyślnym horyzontem?
Niepewne i niknące? Znikome i żałosne?
Ach, to uczucie o zapomnianej nazwie,
Kiedyś ważniejsze od życia
I dłuższe niż sekunda.
Skok w dal
Tęsknota to jest skoczek w dal,
Którego sparaliżowało.
Tęsknota jest rodzaju męskiego,
Jak Linda,Janda czy Pazura.
On siedzi na inwalidzkim wózku.
Przypalają mu papierosa. Wtedy
Na tym śmierdzącym obłoczku
Zaczyna energiczny rozbieg,
Dynamicznie wybija się z lewej,
Tej mniej sparaliżowanej nogi
I leci.
Przekracza tabliczki z rekordami kraju,
Europy i świata. Nie hamuje
Nad krańcem piaskownicy,
Nie słyszy ryku stadionu i szumu
Wiatru w uszach.
Ląduje dopiero dwieście kilometrów
Od inwalidzkiwgo wózka
I raptem jest w lesie. Po cholerę
Właśnie w tym lesie? - myśli wtedy
Tęsknota rodzaju męskiego.
Jest piekielnie inteligentny.
Ma parę w udach,a w łydkach rozum.
Do głowy stąd daleko.
Najpierw spradza stawy skokowe,
Pachwiny, potem zastanawia się nad sercem.
Niby wszystko gra.
Aha. I już wie, dlaczego pobił rekordy kosmosu.
Ten las rośnie w pobliżu
Tęsknoty rodzaju żeńskiego
Ona trochę słabiej skacze.
Subtelność
Subtelny liryk pisze subtelny wiersz
o subtelnych wzruszeniach.
Jest w tyn wierszu atramentowy
staw nocy i rzucona nań biała
dziewicza chusteczka, chwila tęsknoty
tak raptowna, że uwiera w gardle
jak źle połknięte jabłko, jest
ogłuszająca cisza za ścianami pokoju
i przekonanie,że właśnie w tej chwili
umiera się bardziej niż kiedykolwiek.
Subtelny poeta szanuje subtelne uczucia
domniemanych czytelników i pewnie dlatego
nie nazywa rozpaczy - rozpaczą, a miłości -
miłością. Subtelny poeta znajdzie ekwiwalent,
w skarlałym lesie znaczeń, da do zrozumienia,
że czuje więcej niż inni, lecz nie powie
z powodu subtelności dotkliwej jak zgaga.
Subtelny poeta ten subtelny wiersz
sprzedaje raz, albo lepiej kilka razy,
a honorarium jest zawsze niezasłużonym
darem nieba i muz sklerotycznych.
Subtelny poeta śpi potem z kobietą,
tą lub jakąś inną - jak zwyczajny człowiek,
pije wódkę, bratając się bardzo pośpiesznie,
załatwia różne sprawy, powraca do domu
i widzi się ze światem w tramwaju, jak wszyscy.
Subtelny liryk robi to codziennie,
by nikt, k*rwa, nie pomyślał, że jest subtelny.
Marek Wawrzkiewicz