Czas biegnie tak szybko, dziś już znowu piątek…a przecież dopiero był… tamten .Jestem przerażona upływem czasu. Ale nie dlatego, że co oczywiste, się starzeję, ba, nawet mi z tym dobrze …ale dlatego, że ten czas tak ucieka, jak przez palce. A tyle jest to zrobienia , obejrzenia, przeczytania, tyle rozmów niedokończonych…. Wieczna gonitwa…..A potem Ktoś odchodzi na zawsze. Ktoś kto był ostoją, domem, pachniał ciastem i sokiem malinowym, opowiadał o czasach „przed moją erą”. Był zawsze. I już nie dokończę rozmowy, nie przytulę się, nie usłyszę tego głosu. A najtrudniej opowiedzieć o tym dziecku, które tak bardzo kochało i tęskni, wspomina. 14 stycznia odeszła Nasza Babunia….
Mam 34 lata i z przerażeniem stwierdziłam, że patrzę w tył…. bo to co było jest pewne , a to co przed nami… ? jeśli w ogóle jest….
Pani Krystyno, mimo złego, nastroju, fatalnej pogody…próbuję wykrzesać z siebie odrobinę optymizmu. Uśmiecham się do Pani i pozdrawiam. Muszę tak poukładać swoje sprawy, aby w końcu wybrać się do Polonii i zobaczyć Panią na żywo. Wierzę, że mi się to uda.
Już trochę lepiej...
Ewelina