Dobry wieczór Pani,
jestem świeżo po Wassie, dziś o 16.30. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Sztuka piękna, dająca wiele do przemyślenia nad sensem wszystkiego, a szczególnie relacji w rodzinie. Matka, kochająca dzieci, która dla nich tkwi, trwa i ciągnie to ciężkie brzemię życia rodzinnego przy wszelkiego rodzaju przeciwnościach losu.
Sztuka trochę mroczna, dużo przemocy, kłamstwa, a Wassa, jako żelazna dama rosyjskiego rodzinnego przedsiębiorstwa morskiego, trzyma wszystko w swoich rękach.
Pani rola super, jak zawsze. Trzyma Pani olbrzymie napięcie na scenie i widowni. Lubię tę Pani grę na scenie, bo potrafi Pani zadbać o emocje widza. Ja naprawdę nie nudzę na Pani spektaklach, a to jest najważniejsze dla nas obu.
Szczerze powiem, myślałam, że te 100 minut spektaklu będzie się ciągnęło, ciągnęło i ciągnęło, a tu nic bardziej mylnego. Nie było czasu na nudę. Pomimo że sztuka bardzo mroczna, muzyka przygnębiająca, a treść ciężka, to oglądałam ją wielką z przyjemnością.
Koniec nie bardzo mi się podobał, bo myślałam, że Wassa poradzi sobie z tymi wszystkimi przeciwnościami losu. Chciałam, by tak było i już się cieszyłam, że pozbędzie się złych ludzi wokół siebie, kupi dla ukochanego dziecka dom z ogrodem i zacznie wieść szczęśliwe życie,a tu nagle trach, koniec, Wassy nie ma, umarła, ot tak sobie.
NO NIE, NIE TAK MIAO BYĆ !!! Wyszłam zawiedziona zakończeniem...smutna. No trudno, no trudno, no trudno się mówi, nie koniecznie musi być wszystko po mojej myśli.
Bardzo, bardzo Pani dziękuję za Wassę - bardzo dobra sztuka.
Pozdrawiam bardzo serdecznie, życząc nowych pomysłów w miejsce Wassy, równie dobrych jak ona sama, Ewa.
P.S. do zobaczenia tym razem na .......hm.......chyba na „Weekend z R” w marcu.