... czyli tego samego dnia co Pani
Meryl Streep miala juz wiele rewelacyjnych rol w swej karierze, tak roznych, ale ta wydaje mi sie byc szczegolna. Moim zdaniem kolejny Oscar powedruje do niej. Zagrala Margaret Thacher w srednich i starszych latach swego zycia tak przekonywujaco, ze chwilami watpilam, iz to jest aktorka, a nie sama pani premier. Wspaniala charakteryzacja, ubior, postawa ciala, chod, mimika, ruchy (np. gest w jakim zdejmowala okulary), no wszystko bylo odzwierciedleniem oryginalu, podpatrzone uwaznie, a na dodatek w sposob cieply odegrane; w jej wykonaniu MT jest pokazana z godnoscia, nawet ostatnie trudne lata schorowanej pani premier, a tutaj mozna bylo popelnic rozne gafy i bledy, ale nie Meryl Streep, ktora zagrala te niezwykle konsekwentna kobiete z duzym wyczuciem. A swoja droga jak pieknie potrafia teraz charakteryzatorzy postarzec... I jak odwaznie Meryl nie przestraszyla sie takiej roli, podziwiac tylko. Ale to cechuje wielkie aktorki, Pania rowniez, co juz wielokrotnie widzielismy na ekranie. Pozdrawiam serdecznie z oczekiwaniem na wiosne