"Weekend..." z Jandą
Krystyna Janda i Piotr Borowski w przedstawieniu "Weekend z R."
W Och-teatrze trwają ostatnie próby przed sobotnią premierą "Weekendu z R." Robina Hawdona. Jeden z najpopularniejszych autorów angielskich komedii i fars ("Wieczór kawalerski", "Lewe interesy") napisał tę sztukę specjalnie dla Krystyny Jandy, która spektakl reżyseruje i zagra w nim główną rolę kobiecą - Clarice.
Aktorka ma dobrą rękę do spektakli komediowych, czego wyraz dała, grając przez wiele lat monodram "Shirley Valentine", a od kilku sezonów w "Boskiej". Jednak jako reżyser doskonale zdaje sobie sprawę, ile niebezpieczeństw i pułapek czeka na realizatora fars.
- Żeby zagrać dobrze farsę, trzeba wbrew pozorom wiedzieć o człowieku bardzo dużo, to nie są wyjątkowe postaci jak w tragedii czy gatunkach psychologicznych, to przeciętni, typowi ludzie. Publiczność musi się śmiać z samych siebie. To upiornie trudne, a zawód trzeba mieć w małym palcu, technika, słuch, dialogowanie, poczucie rytmu i temperament. Na tragiczne jęki, snuje i rozdzieranie szat oraz mydlenie oczu nie ma czasu ani miejsca. Nie ma mowy o pomyłce, bo wszystko zaczyna kuleć - mówi Krystyna Janda. - Moja główna uwaga reżyserska to: "Proszę nie starać się być śmiesznym, nie za wszelką cenę, lżej, delikatniej, bardziej finezyjnie".
Kim jest R. (a może jest ich kilku)? I czy weekend z nim okaże się szczęśliwy (dla bohaterów sztuki, ale też dla Och-teatru)? Odpowiedź już w najbliższą sobotę podczas dwóch premierowych spektakli o godz. 17 i 20. W przedstawieniu obok Krystyny Jandy wystąpią: Piotr Machalica, Piotr Borowski, Cezary Żak/Lech Łotocki, Jacek Poniedziałek/Rafał Mohr, Katarzyna Gniewkowska/Aleksandra Justa. Autorem scenografii jest Maciej M. Putowski, kostiumów Tomasz Ossoliński. Przekład - Elżbieta Woźniak.
Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna
____________________________________________________________________________________________
Co pani teraz zrobi?
W czasach zaborów dyrektorem teatrów warszawskich był każdorazowy prezes carskiej policji. Gdyby Pani Prezes Krystyna Janda zechciała objąć kilka dalszych - odtąd obleganych równie tłumnie jak Polonia i Och Teatr - scen warszawskich, prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz powinna natychmiast zaproponować jej również to zaszczytne stanowisko - pisze Sławomir Pietras w Tygodniku Angora.
Wtedy bezdomni otrzymaliby darmowy wstęp na świecące pustkami widownie resztek teatralnej konkurencji, wojsko i harcerzy objęłyby zniżki, a polscy milionerzy zamiast kart wstępu, wchodząc wypisywaliby czeki, stawiając tylko pierwsze cyfry, bo dalsze co najmniej trzy zera byłyby już wydrukowane fabrycznie.
Gdyby Krystyna Janda zechciała zawładnąć także Operą, mogłaby organizować specjalne spektakle dla sponsorów niezdecydowanych. Sugeruję Tetralogię Wagnera, trwającą razem około 26 godzin. Wcześniej widownię mógłby opuścić tylko ten dobroczyńca, który wesprze teatr od razu i najhojniej, za co po wypoczynku otrzyma zaproszenie na Parsifala (tylko 6 godzin).
Zastanawiam się, co Krystyna Janda uczyni z tłumami uczestników cotygodniowych warsztatów, zalegających w każde niedzielne południe na widowni Och Teatru? Ludziska cisną się po darmowe wejściówki, aby choć raz w miesiącu zobaczyć żywą gwiazdę telewizji Grażynę Torbicką, razem z Michałem Chacińskim opowiadającą ciekawie, kompetentnie i z wdziękiem o sztuce filmu. Za tydzień ci sami i inni warsztatowicze przychodzą po wiedzę teatralną do takich autorytetów jak prof. Anna Kuligowska-Korzeniowska, Krzysztof Miklaszewski, Henryk Rogacki, Barbara Osterloff, Andrzej Seweryn, Barbara Krafftówna i Andrzej Łapicki.
Zajęcia baletowe prowadzi najwybitniejszy polski tancerz Sławomir Woźniak, a dzieje polskiej opery narodowej podjąłem się wyłożyć osobiście, mając w najbliższych planach kolejne biografie Kiepury, Ady Sari, Gruszczyńskiego, Bandrowskiej-Turskiej, Dygasa i Wermińskiej. Co z tego, kiedy słyszę, że od stycznia ta wspaniała akcja będzie zawieszona z powodu braku pieniędzy.
Przy nazwisku Krystyny Jandy można wymienić tylko dwie wybitne kobiety, które w całych dziejach naszej sceny kierowały teatrami na własną odpowiedzialność i osobiste ryzyko. Były to Maria Malicka i Janina Korolewicz-Waydowa. Pierwsza jeszcze przed wojną wpadła w ramiona Niemca, który później okazał się okupantem. Druga zbankrutowała na skutek żałoby po marszałku Piłsudskim, ponieważ Miasto nie zwróciło jej olbrzymich kosztów odwołanych spektakli.
Naszej Pani Prezes nic takiego nie grozi. Żałobę narodową przetrwała nienaruszona, a w obce ramiona nie wpadnie, bo ją będziemy trzymać mocno w naszych z czcią, szacunkiem, miłością i przywiązaniem. Wszakże podstawowym warunkiem ciągłego odnawiania aktywnej publiczności jest odpowiednia edukacja teatralna. Dokładnie taka, jaką Krystyna Janda właśnie podjęła. To niespodziewanie kolosalne zainteresowanie warszawiaków warsztatami wróży interesujący rozwój społeczności teatralnej, już teraz wypierającej przypadkowych widzów i przysłowiowe wojsko. Jestem zasypywany pytaniami młodych warsztatowiczów, co Janda teraz zrobi? Jakie będą losy zajęć teatralnych, filmowych, baletowych i operowych, gdzie po Paprockim, Didurze i Hiolskim, należy co miesiąc kontynuować tematykę operową, a nie przerywać wszystko z powodu braku - niewielkich zresztą - pieniędzy.
Ze swej strony deklaruję dalszy udział w tej akcji bez honorarium i namówienie do tego zaprzyjaźnionych artystów. Jeśli z braku pieniędzy Pani Prezes nie wpuści nas do środka, co niedzielę będziemy celebrować te warsztaty na schodach przed teatrem. Warto robić to dla ich zapalonych uczestników i ciągle rosnącej przyszłej wielkiej publiczności teatralnej stolicy. Przecież początkowo wspierał nas finansowo Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Niechże się zlituje!...
"Co pani teraz zrobi?"
Sławomir Pietras
Tygodnik Angora nr 47/21.11
17-11-2010
____________________________________________________________________________________________
Pani Krystyno,
życzę szczęśliwej premiery i serdecznie pozdrawiam.
Sama czekam na Weekend z wielką ciekawością.
J.