Szanowna Pani Krystyno,
Poszukując na Internecie wzmianki o twórczości Dołegi Mostowicza, natrafiłem na Pani wypowiedź:
....pisarza Tadeusza Dołęgi-Mostowicza, który łatwość konstruowania sensacyjnych i melodramatycznych
fabuł ("Pamiętnik pani Hanki",...
Jak się okazuje, przynajmniej jedna powieść tego autora oparta jest na faktach autentycznych.
W książce Secrets of German Espionage, wydanej w Londynie w 1940 roku, autor Bernard Newman
(brytyjski szef wywiadu) opisuje autentyczną historię, podobną nawet w szczegółach do fabuły
Pamiętnika Pani Hanki. Ciekawy jestem, czy w Polsce znany jest ten fakt?
Przetłumaczyłem ten fragment na j. polski:
Bernard Newman, Secrets of German Espionage, The Right Book Club, 111 Charing Cross Road, London W.C.2, edition 1940
(fragment dotyczący Polski – strony 126-128)
Choć faktem jest, że Nazizm przyniósł nie tylko wzrost aktywności szpiegowskiej, lecz także znacznie obniżył jej standarty moralne, tym niemniej śmiesznym byłoby obwiniać go o wynalazek szpiegostwa, które zawsze kwitło w Niemczech. Długo przedtem, zanim słyszano o Nazizmie, wojskowa hierarchia niemiecka uważała, że w przyszłości stosunki polsko-niemieckie dojdą do punktu krytycznego. Nie można oskarżać Niemców o brak przezorności; ogólnie wada ich polega bardziej na braku polotu i nieporęczności, niż na nieudolności precyzowania celów. Na długo przed pojawieniem się Hitlera, szpiedzy niemieccy działali w Polsce, a ostatnio natrafiłem na autentyczną sprawę ‘zdalnego szantażu’, prawie unikalnego w historii.
Już w 1923 roku Niemcy wyselekcjonowali Polaka, młodego człowieka, w którym upatrywali źródło pożytecznej informacji w przyszłości (nawiasem mówiąc, prawdopodobnie wyselekcjonowali kilku podobnych Polaków – całkiem możliwe, że poniższa historia stanowi charakterystyczny przykład ich dalekowzroczności). Człowiek ten dopiero niedawno rozpoczął karierę dyplomatyczną w Polsce. Był inteligentny i przedsiębiorczy, a ponieważ miał wpływowych krewnych, nie trudno było mu rokować powodzenie w karierze dyplomatycznej.
W tym czasie był on na placówce w Lodynie, i tam rozpoczęto właściwą akcję. Pewna młoda Belgijka, szykowna i bardzo inteligentna, została wciągnieta do niemieckiej siatki szpiegowskiej. Jeśli dziwnym wydaje się, że właśnie Belgijka została niemieckim szpiegiem, trzeba nadmienić, że pochodziła z Malmedy, która do 1919 roku pozostawała pod panowaniem Niemiec, i ciągle zawierała znaczną mniejszość ludności niemieckiej.
Dziewczynę wyposażono obficie w gotówkę i wysłano do Londynu z odpowiednimi listami polecającymi, które miały umożliwić jej wejście w kręgi towarzyskie. Niebawem zawarła znajomość z młodym dyplomatą polskim. Zauroczyła go od razu, gdyż słowiańska krew nie potrafi oprzeć się połączeniu piękności z inteligencją. Szybko rozkwitła przyjaźń, tym bardziej więc dotkliwie ugodziła go wiadomość, że ma być przeniesiony jako attache do polskiej Misji w Ameryce Południowej. Przeniesienie to nie miało nic wspólnego z jego przyjaźnią z Belgijką, która we wszystkich kręgach towarzyskich była persona grata.
Ku jego radości, nieoczekiwane przeniesienie okazało się fortunne. Najwidoczniej zmartwiona perspektywą rozstania, Belgijka zgodziła się dołączyć do niego w Ameryce Południowej, gdy tylko się tam urządzi. Dotrzymała słowa, i wkrótce po jej przyjeździe pobrali się.
Jednakże szybko się rozstali, z błahego powodu, który normalnie powinien rozładować się w sprzeczce kochanków, a nie w tak drastycznym zakończeniu. Z początku dyplomata polski ciężko przeżywał rozstanie, ponieważ był naprawdę zakochany w żonie. Słowiańskim zwyczajem rozpamiętywał, winiąc siebie, lecz wkrótce doszedł do przekonania, całkiem słusznie, że żona potraktowała go niesprawiedliwie.
Minęlo wiele lat; dyplomata wrócił do Polski i objął stanowisko w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, gdzie dzięki błyskotliwemu intelektowi szybko awansował. Z upływem czasu zapomniał o swym nieszczęsnym romansie i zakochał się w dziewczynie pochodzącej ze świetnej polskiej rodziny. Stał teraz w obliczu dylematu: jak sądził, jego żona jeszcze żyła, ale mimo wielu usiłowań nie mógł jej odnaleźć. Ostatecznie zdecydował, że zgodnie z normami prawnymi może uznać ją za zmarłą, i ożenił się ze swą nową miłością.
Drugie małżeństwo było bardzo udane i szczęśliwe; owocowało dwojgiem dzieci. Wtem bomba wybuchła: wraz z pojawieniem się pierwszych napięć w stosunkach polsko-niemieckich, zaskoczył go list od pierwszej żony, błagający o przebaczenie i o jego powrót. Łatwo wyobrazić sobie jego dylemat, tym bardziej, gdy zaanonsowała ona swój niezwłoczny przyjazd do Warszawy! Gdy przyjechała, musiał się z nią spotkać i wyznać, że poślubił kogoś innego! Grę prowadziła bardzo sprytnie, gdyż miała odpowiedni trening i była naturalną aktorką. Jednakże, po kilku spotkaniach prawda wyszła na jaw; beznamiętnie oznajmiono mu, że pierwsze małżeństwo było niczym więcej, jak komedią – został rozmyślnie złapany w pułapkę, która miała służyć jako przedmiot szantażu.
Ogólnie, polskie prawo w kwestii bigamii nie różni się od prawa brytyjskiego. Ponieważ pierwsza żona porzuciła go wiele lat temu, mógł się ponownie ożenić, będąc pewien, że nie grozi mu odpowiedzialność karna – ale fakt ten nie sankcjonował prawnie jego powtórnego małżeństwa! Co więcej, dyplomaci i finansiści nie podlegają powszechnym normom moralnym: najmniejszy powiew skandalu mógł zrujnować jego karierę.
Jednakże, wszystko wydawało mu się bardziej znośne, niż zdrada własnego kraju. Bardzo rozsądnie zwlekał z odpowiedzią, odważnie udał się do jednego z szefów polskiego wywiadu i przedstawił mu całą historię. Szef Tajnej Policji zareagował natychmiast i efektywnie: w ciągu kilku tygodni, podczas których dyplomata ciągle pertraktował ze swoją dręczycielką, ustalono, że Belgijka także popełniła bigamię, i że kilkakrotnie juz używana była jako podobna przynęta. Skonfrontowana z tą wiadomością, załamała się: niezaprzeczalną prawdą było, że mogła mu poważnie zaszkodzić, lecz jednocześnie sama narażałaby się na odpowiedzielność karną po powrocie do Belgii.
Ta grożba, połączona z ostrzeżeniem, że w razie powtórnego przyjazdu do Polski zostanie aresztowana za szantaż, wystarczyła, aby zniweczyć dawno zaplanowaną aferę.
Krzysztof Edmund Wojciechowicz