Prezent

Tutaj kierujcie pytania do mnie, na które postaram się odpowiedzieć w miarę możliwości.

Prezent

Postprzez Magnolia Cz, 14.10.2010 14:10

Kochana Pani Krystyno,

Tak sobie choruję.... Jednocześnie zastanawiam się co jest z tą chandrą?! Jakaś mała epidemia?
To może zrobię coś pożytecznego? (nie będę myśleć o smutkach..)
Tak! - mały prezencik dla Pani! (czyli prasa, ale sprzed lat..)
Sięgnęłam wczoraj do mojego magicznego pudła, gdzie m.in. czasopisma różne.. i postanowiłam formę papierową przetworzyć na poniższą. Efekt końcowy dziś:

--------------------------------------------------------------------
Razem Nr 26 (199) - 29.VI.1980

Obrazek

GRUBĄ KRECHĄ

Rozmowa z Krystyną Jandą
Obrazek

Obrazek

- Lubi Pani Jerzego Stuhra?

- Bardzo. Uważam go za wspaniałego aktora.

- Nie spotkaliście się. Pani i on, na ekranie. Myślę, że to znamienne. Nowy, bardzo dynamiczny, twardy i pełen ekspresji typ aktorstwa, jaki od paru lat proponujecie filmowej widowni, trzeba chyba dawkować ostrożnie. Pani i Stuhr w jednym kadrze – to mogłoby rozsadzić ekran.

- Ciekawe, co Pan mówi, bo mamy zamiar, teraz na jesieni, spotkać się z Jurkiem na planie. Zdaje się, że zagramy małżeństwo.

- Siądę w dalszych rzędach. Ale proszę powiedzieć, czy definiuje Pani na własny użytek tę nową jakość aktorską, która, za Pani sprawą między innymi, ujawniła się w polskim kinie?

- Ostatnio zgłaszają się do mnie dziennikarze i mówią tak: pani jest inna, osobna, pani jest indywidualnością, co pani o tym myśli? A ja się nigdy na tym specjalnie nie zastanawiałam, rozumie Pan? I kiedy później na użytek jakiegoś wywiadu usiłowałam to prześledzić i sformułować to…

- … nie szło. Może dowcip polega na tym, że na ekranie jest pani po prostu sobą?

- Może. Zwłaszcza w przypadku Agnieszki z „Człowieka z marmuru” nie można powiedzieć, że ja tę postać zupełnie „wykreowałam”. Byłam tuż po szkole, nie potrafiłam jeszcze oszukiwać, nie potrafiłabym tak całkiem poza sobą zbudować kreacji. W ogóle bardzo mało wtedy jeszcze umiałam jako aktorka.

- Zostawała szczerość. I za tę rolę właśnie dostała Pani nagrodę im. Zbyszka Cybulskiego przyznawaną młodym aktorom, którzy dają z siebie coś więcej poza płaskim kunsztem odtwórstwa. Za rozpęd, pasję, bunt i szarżę. Za to, że stworzyła Pani postać współczesnej dziewczyny, dla wielu intrygującej, ale mądrej i uczciwej zarazem. Zbyt mądrej, żeby być cyniczną. I zbyt uczciwej, żeby być bierną.

- To ładne, co Pan mówi, tyle że ja myślałam nieco prościej. Każdej bohaterce, którą gram, staram się dać dużą godność osobistą. Jest to mój gest w stosunku do postaci – staram się stworzyć wyraźną granicę, której ta postać, nawet gdy jest negatywna, nie może przekroczyć.

- Granicę etyczną.

- Oczywiście. A co się tyczy rozpędu, to może polega to na tym, że ja w ogóle jestem dynamiczna. To znaczy na przykład, że kiedy stoję w „maluchu” na skrzyżowaniu, a koło mnie stoi „BMW” to nie wiem dlaczego, ja się przecież nie ścigam, ale po prostu nie znoszę tracić czasu..

- I noga sama naciska gaz.

- Jasne. A jak jestem na scenie albo siedzę na widowni i czuję tak w uchu, że jest długo i nudno, mam natychmiast „atak histerii”. Tak szybko dookoła wszystko się toczy i ja tez pewnie jestem podłączona pod to tempo. Rozumie Pan? Szkoda tracić czasu. A poza tym Wajda mi ciągle powtarza - musi być jak czarne na białym.

- Wajda jest autorem jeszcze jednego powiedzenia: Krystyna Janda najzdolniejszy chłopiec w polskim kinie, z jakim pracowałem od czasów Zbyszka…

- Ostatnio powtarzał to często na festiwalu w Berlinie, ale po raz pierwszy powiedział to zdanie na spotkaniu całej ekipy po zakończeniu zdjęć do „Człowieka z marmuru”. Dorobiłam sobie prywatną interpretację, że może polega to po prostu na tym, że bohaterowie jego wczesnych wspaniałych filmów, bohaterowie tzw. szkoły polskiej, to byli nieudacznicy, mężczyźni szalenie wrażliwi, same kłębki frustracji i niepokojów. Nawet jeśli na coś się zamierzali, to nigdy nie mogli doprowadzić tego do końca. A w „Człowieku z marmuru” chodziło o stworzenie zupełnie innej postaci. Jeśli bohaterka ma jakieś niepokoje lub kłopoty, to je przezwycięża i jest zdecydowana, a więc – „męska”. Ale naprawdę to nie wiem co Wajda przez to rozumie. Może powiedział tak dlatego, że do czasu tego filmu żadna chyba kobieta nie dostała u nas roli, w której trzeba działać. Kobiety w filmie polskim były jak orchidee, za którymi mężczyźni tęsknią, a one wzdychają bądź płaczą – są pokazywane po prostu jako piękne stworzenia.

- Ale Pani męskie role nie ograniczają się do tego filmu. To się zaczęło w teatrze „Dorianem Grayem”; w „Bez znieczulenia” Pani postać jest po męsku samotna i twarda, a w „Dyrygencie” oglądamy kobietę mądrą, uczciwą, lojalną, absolutnie wolną od histerii, a więc, proszę wybaczyć, też jakby niekobiecą.

- Jak zaczynaliśmy ten ostatni film, spytałam Wajdę, co mam zagrać. Odpowiedział mi tak: kobietę, o której marzą wszyscy mężczyźni. Ciekawe, powiedziałam, jak ty sobie wyobrażasz, o czym marzą mężczyźni…

- O lojalności oczywiście, o pięknie, uczciwości, o kobiecie, która gotowa jest ponosić konsekwencje swoich działań, o kobiecie, która potrafi odróżnić wartości autentyczne od skłamanych i wybrać te pierwsze. Wyliczam to Pani w skrócie, ale już i z tego widać, że jest to postać, którą trudno spotkać. Tymczasem za granicą odbierano ją pewnie jako dokument o nowej Polsce. Zetknęła się Pani z taką interpretacją ze strony zagranicznych dziennikarzy?

- Raczej nie, wie Pan, oni głównie interesują się Wajdą. Po „Dyrygencie” pytali go o to, jaki jest jego stosunek do tej historii, co o tym myśli? A Andrzej na to: Ja jestem jakby tą kobietą, ta kobieta to mój pogląd, moje poglądy włożyłem w usta tej kobiety.

- Pani, nieformalny przywódca polskich feministek, jako nosiciel męskich cnót i męskich marzeń – nie jest to humorystyczne?

- Dlaczego? Co do ideologii feministek to oczywiście nie zgadzam się, nic z tego nie rozumiem, co to znaczy Women Lib, co to znaczy życie bez mężczyzny – ja nie mam siły i w ogóle dlaczego? Ja bardzo lubię mężczyzn. Natomiast to, że Wajda mnie akurat wybrał, że te parę ról poszło akurat w tym kierunku, to może być zbieg okoliczności, ale tylko dla mnie – aktorki zrazu bardzo niedoświadczonej. Ale oprócz tego, że jestem aktorką, że gram to, co mi napisano, że staram się pomóc w wyrażaniu ogólnej ideologii filmu, do czego przykłada się cała ekipa, to przecież musi się to ze mną jakoś zgadzać psychologicznie i charakterologicznie.

-I zgadza się rzeczywiście. Inaczej nie byłoby uznania, wielkiej popularności, nagród.

- Dziękuję. Natomiast co się tyczy odbioru moich ról za granicą, to opowiem jedną tylko historię, jaka przydarzyła się w Stanach. Pokazywano „Człowieka z marmuru” w jednym z ośrodków uniwersyteckich, gdzie był wydział filmowy, na którym oprócz chłopaków znajdowało się około dwudziestki dziewcząt. To były wylęknione dziewczyny, do tego stopnia przygaszone przez tych chłopaków dookoła, że od bardzo długiego czasu żadna z nich nie złożyła najdrobniejszego scenariusza. Po pokazaniu naszego filmu kilkanaście dziewczyn przyniosło scenariusze już następnego dnia i, co jest najśmieszniejsze wszystkie one na drugi dzień przyszły na zajęcia w dżinsach. To chyba znaczy, że ten film, ta rola, podziałały na te dziewczyny szalenie mobilizująco.

- Historia jak z bajki: Amerykanie uczą się od Polaków nosić dżinsy. Polska kobieta ośmiela kobiety amerykańskie. Polskie aktorstwo olśniewa w kraju, w którym kunszt aktorski doprowadzono do maestrii… Wszystkie stereotypy odwrócone!

- Chyba pan żartuje! Z drugiej strony, kiedy szukałam odpowiedzi na to, także przez Pana postawione pytanie, o nową jakoś mojego i w ogóle polskiego aktorstwa, to wymyśliłam sobie, że to przyszło do nas między innymi z amerykańskiego filmu. Myśmy dzięki nim zobaczyli, że można grać szeroko, wspaniale, mocno, odważnie. Byłam zachwycona Nicholsonem w „Easy Rider” – to znaczy, że można tak plastycznie, tak wyraziście nie bać się. Grać nie tak delikatnie jak Watteau malował pejzaże, tylko jak Picasso, ciągnąć grubą krechą, odważyć się, bić pięścią, przekazywać to, co się wie, maksymalnie i do końca. Całym sobą, organizmem, nerwami. To się jakoś spotkało z moim osobistym dynamizmem i może dlatego uznałam, że jeśli już jestem tym zawodzie, to dlaczego mam go traktować po kupiecku – tak trochę zagram, trochę nie, może zrozumieją.

- To musi być bardzo męczące?

- Oj, strasznie. Dlatego to nieprawda, że ja jestem taka dynamiczna przez cały czas. W życiu prywatnym najbardziej lubię, żeby ktoś wziął za mnie wszytki moje problemy, a ja chowam głowę pod koszulę. Robię to zresztą w „Dyrygencie”, jak co do czego, to rozpinam sweter, chowam głowę i mówię: Jezus Maria, niech się dzieje co chce, ja mam głowę pod koszulą.

- To może zagra Pani jeszcze kiedyś kobietę-orchideę?

- Próbowałam kilka razy, ale mi podobno nie wychodziło.

- A kogo chciałaby Pani zagrać z wielkiego teatralnego repertuaru, o czym marzyła Pani idąc do PWST? Bo te wielkie filmowe role, ja wiem, trafiły się, ale mogło ich nie być.

- Tak, myślę, że miałam dużo szczęścia… W teatrze nie grałam jeszcze Szekspira i po prostu nie mogę się doczekać, kiedy zagram.

- Lady Makbet?

- Och, już cokolwiek, byle Szekspir napisał, rozumie Pan? Ja się nigdy z tym nie zetknęłam, a chciałabym spróbować, czy emocje, które są we mnie, czy wielkość tych emocji mogłabym władować w ten dramat, w którym, jak myślę, trzeba emocji używać przede wszystkim.

- Załóżmy, że aktorstwo nie wypaliło, co by Pani wtedy w życiu robiła?

- Różne rzeczy, nie wiem, przypuszczam, że wiele zawodów, lubię różne zajęcia, lubię żyć. Malowałam już obrazy, tańczyłam w Operetce Warszawskiej, skończyłam Szkołę Muzyczną… Nie, dziennikarstwo chyba nie, wydaje mi się, że jestem za głupia. Ale… już mam, przypuszczam, że ubierałabym kobiety. To mnie naprawdę interesuje, to mnie bawi, lubię patrzeć na kobiety, jak się poruszają. Przypuszczam, że mogłabym być projektantem mody i tak sobie wyobrażam, że kazałbym kobietom troszeczkę się odważyć.

- Ale na co?

- No, wie Pan, tak w ogóle.

Rozmawiał: MACIEJ PAROWSKI
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
A to ciekawa okładka, nie widziałam do tej pory...:

Obrazek

A teraz słucham Marii Callas... która okazuje się mieć zbawienny wpływ na moje bez sensu-nastroje, zwłaszcza Casta Diva... i od razy odżywają wspomnienia:

Obrazek

A słuchając "Dancingu" znalazłam coś z prasy bieżącej:

----------------------------------------------------------------------
Zobacz spektakl "Boska" i wesprzyj Hospicjum Cordis
Polska Dziennik Zachodni
Ola Szatan
15.10.2010 00:06:24


Miłośnicy Krystyny Jandy już odliczają dni do najbliższego poniedziałku, 18 października. Tego dnia w zabrzańskim Domu Muzyki i Tańca (ul. de Gaulle'a 17) o godz. 19.00 wystawiony zostanie spektakl "Boska", czyli opowieść o Florence Foster Jenkins - bogatej ekscentryczce, która nie mając ani słuchu, ani głosu występowała w najsłynniejszych salach koncertowych świata, zapełniając Carnegie Hall do ostatniego miejsca.

Obrazek
(© fot. Marcin Obara.)

Ale w poniedziałkowy wieczór czekają nas nie tylko teatralne doznania. W Domu Muzyki i Tańca odbędzie się zbiórka publiczna na rzecz dalszej rozbudowy Hospicjum Cordis w Katowicach Janowie. Na miejscu pojawi się kilku wolontariuszy z puszkami. Za każdy datek wrzucony do puszki wręczać będą Miodek Cordis.

- Jak co roku z okazji święta naszej patronki św. Teresy od Dzieciątka Jezus przygotowaliśmy kilka tysięcy słoików Miodków - mówi Jolanta Markowska, prezes Hospicjum Cordis. - To taka forma podziękowania za finansową pomoc w naszej rozbudowie. Ponadto do każdego z Miodków Cordis dołączona będzie specjalna sentencja św. Teresy - dodaje Markowska.

Wciąż można kupić bilety na spektakl "Boska" w Domu Muzyki i Tańca. Kosztują one: 50, 70, 90, 110 i 140 zł.

Jeżeli mogę pomóc, pomagam

Z Krystyną Jandą, gwiazdą polskiego kina, dyrektorką i właścicielką teatru Polonia, rozmawia Ola Szatan

W poniedziałek zobaczymy panią w spektaklu "Boska" w zabrzańskim Domu Muzyki i Tańca. Ma pani do niego szczególny stosunek?
"Boska" ma dużą obsadę. Wszyscy są moimi przyjaciółmi, tak jak i reżyser spektaklu, Andrzej Domalik, który wcześniej zrobił ze mną spektakl "Maria Callas". Próby do "Boskiej" były nadzwyczajna zabawą i przyjemnością. Spektakl przygotowaliśmy w dwa miesiące, ale fałszowania arii operowych, które miałam zaśpiewać na scenie, zaczęłam uczyć się znacznie wcześniej.

W Zabrzu będziemy mogli nie tylko zobaczyć spektakl, ale i pomóc innym. Prowadzona będzie zbiórka publiczna na rzecz Hospicjum Cordis w Katowicach.
Każdy wyjazd i możliwość zagrania tego spektaklu poza Warszawą, jest dla nas wielką radością. A jeżeli nasz przyjazd ma komuś w czymkolwiek pomóc, radość jest tym większa. Staram się włączać w sprawy charytatywne, oczywiście w miarę możliwości.

Działalność charytatywna jest powinnością artystów?
Każdego roku dostaję bardzo dużo próśb o pomoc od fundacji, stowarzyszeń, hospicjów, szpitali, ludzi prywatnych. Ta pomoc jest różnego rodzaju. Staram się odpowiedzieć wszystkim, bo uważam, że to mój obowiązek. Obowiązek osoby publicznej. Mam też inne formy aktywności - charytatywne, prywatne - w których moje nazwisko jest mniej ważne niż rzeczywista pomoc. I o tym nie mówię. W tej chwili już prawie każda biblioteka, szkoła, świetlica wiejska robią aukcje. I chwała im za to. To bezcenna pomoc, bez której wielu ludzi nie dałoby sobie rady, a także wspaniały sposób wychowywania młodzieży.

http://slask.naszemiasto.pl
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
"Boska" Krystyny Jandy w Zabrzu
Polska Dziennik Zachodni
Ola Szatan
15.10.2010 23:53:10


Warto zarezerwować wieczór w najbliższy poniedziałek, 18 października, aby wybrać się do zabrzańskiego Domu Muzyki i Tańca (ul. gen. de Gaulle'a 17), gdzie będziemy mogli zobaczyć "Boską". Spektakl przedstawi Teatr Polonia - Fundacja Krystyny Jandy na rzecz Kultury.

Obrazek
Przychodząc na "Boską" możesz pomóc Hospicjum Cordis. (© fot. Materiały prasowe.)

"Boska" jest wyjątkowym przedstawieniem. Jego tekst oparty jest na historii życia Florence Foster Jenkins, słynnej postaci ze świata muzyki, nazywanej najgorszą śpiewaczką operową świata. W roli głównej oczywiście znakomita Krystyna Janda.

- Wartością tego tekstu i przesłaniem jest to, że każdy człowiek może próbować spełniać swoje marzenia, tylko trzeba mieć na to odwagę - powiedziała nam Krystyna Janda, która do swojej roli musiała ćwiczyć fałszowanie. - Najpierw uczyłam się nut poprawnych, a potem ustaliłam z moją korepetytorką, w których momentach odchodzę od oryginału. Powodzenie roli nie polega jednak na tym, czy dobrze fałszuję, czy źle, tylko na tym, że udało mi się zbudować charakter bohaterki, który wzrusza publiczność - dodała aktorka.

"Boska" cieszy się ogromną popularnością. Jak mówią twórcy, spektaklu, jest tak obleganym tytułem w Warszawie, że kiedy bilety są wystawiane do sprzedaży, to już od świtu na placu Konstytucji ustawiają się kolejki.

Reżyserem spektaklu jest Andrzej Domalik, zaś na scenie, obok Krystyny Jandy, zobaczymy: Macieja Stuhra, Wiktora Zborowskiego, Annę Iberszer, Krystynę Tkacz, Ewę Telegę.

Przychodząc na "Boską" nie zapomnijmy o pomocy dla Hospicjum Cordis. W Domu Muzyki i Tańca pojawią się wolontariusze hospicyjni z puszkami, do których będzie można wrzucić datki na rozbudowę tej mieszczącej się w Katowicach Janowie placówki. Każda osoba, która dorzuci swoją cegiełkę, otrzyma Miodek Cor-dis. Jak co roku z okazji święta patronki Hospicjum Cordis - św. Teresy od Dzieciątka Jezus przygotowano kilka tysięcy "słodkich" słoiczków, z których każdy opatrzony będzie specjalną sentencją. Spektakl rozpocznie się o godz. 19.00. Wciąż można kupić bilety, które kosztują: 50, 70, 90, 110 i 140 zł.

http://slask.naszemiasto.pl
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Warszawa. "Jeszcze będzie przepięknie" w Polonii

Długi, kredyty bankowe, raty - to nasza polska rzeczywistość, w której swoją nową sztukę umieścił Przemysław Wojcieszek. Jak zapowiada autor i reżyser, będzie to "wystrzałowa komedia". Premierę "Jeszcze będzie przepięknie" zaplanowano na 22 października w warszawskim Teatrze Polonia.


Obrazek
zdj. mat. teatru

«Jest to opowieść o dwupokoleniowej rodzinie dręczonej przez urzędnika bankowego ściągającego długi. Bohaterowie to przeciętni Polacy - nieudacznicy i marzyciele, zabawni i rozczulający. Młoda dłużniczka startuje w amatorskich telewizyjnych konkursach piosenki i w tym widzi rozwiązanie problemów rodziny.

Żyjemy w kraju, w którym wszystko należy do tego czy innego banku, dlatego też gdy jego przedstawiciel prosi o klucze do naszego mieszkania, należy mu je grzecznie oddać, ciesząc się, że nie odbiera nam szczoteczki do zębów czy naszego ukochanego iPoda - mówi reżyser przedstawienia.

W obsadzie zobaczymy Ewę Kasprzyk, Monikę Dryl, Michała Pielę, Rafała Rutkowskiego i Bogusława Siwko.»
"Jeszcze będzie przepięknie w Poloni"

isz
http://kulturaonline.pl/14.10
http://www.e-teatr.pl
15-10-2010

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Ps. A w związku z Pani najbliższymi podróżami (Łódź, Zabrze), życzę udanych tam spektakli i trochę bardziej obytej publiczności niż ten cudowny pan z dziennika... :wink:

Ja postaram się ze smutku nie rozsypać,
Twoja Marmolada w Proszku.
Pozdrawiam najserdeczniej,
Klaudia

----------------------------------------------------
Magnoliaplace.tumblr.com
Avatar użytkownika
Magnolia
 
Posty: 3722
Dołączył(a): Wt, 01.03.2005 17:25
Lokalizacja: Mio Destino

Re: Prezent

Postprzez Krystyna Janda So, 16.10.2010 05:18

Dziękuję pani Magnolio. Ukłony z drogi...
Avatar użytkownika
Krystyna Janda
Właściciel
 
Posty: 18996
Dołączył(a): So, 14.02.2004 11:52
Lokalizacja: Milanówek


Powrót do Korespondencja