Pani Krystyno...
Co ja biedny żuczek mogę powiedzieć, kiedy słów brak...
Naprawdę.
To takie już trochę wyświechtane stwierdzenie, ale dziś się przekonałam, że potrafi być cholernie trafne!
Mija czwarta godzina od zakończenia spektaklu, a ja ciągle w kosmosie, zero grawitacji.
Nie raz, nie dwa, prywatnie, jak i w listach do Pani biłam pokłony i chyliłam czoła przed Pani talentem, charyzmą, tym błyskiem w oku, tym czymś co przykuwa uwagę od pierwszej sekundy Pani bytności na scenie, ale po dzisiejszym wieczorze nie znajduję określeń żeby wyrazić to, co mi gra w środku...
Dziś tylko wielkie DZIĘKUJĘ za tę wycieczkę w inną galaktykę, sensowniejsze refleksje innym razem, może po jutrzejszym, bo na razie wszystko zbyt rozedrgane...
Zresztą, sama Pani widziała te emocje i reakcje ludzi...
Wielki ukłon,
Natalia