Droga Pani Krystyno,
przesyłam fragment pięknych wspomnień Agnieszki Osieckiej o "Białej bluzce".
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Szycie "Białej bluzki"
Jan Bończa-Szabłowski, "Rozmowy przy rondzie", Rzeczpospolita, 10.03.1997r.
Agnieszka Osiecka rzadko pisała dla teatru. Zaledwie parę sztuk. Najbardziej znanymi są oczywiście "Niech no tylko zakwitną jabłonie", "Apetyt na czereśnie" czy "Łotrzyce". Wiele uznania przyniósł jej monodram "Biała bluzka" w reżyserii Magdy Umer i wykonaniu Krystyny Jandy.
- Napisałam "Białą bluzkę" tuż po stanie wojennym. I nie przypuszczałam, że ktoś zrobi z tego sztukę teatralną. To było duże opowiadanie, czy może raczej mała powieść ujęta w formie listów.
Bohaterką była dziewczyna półchora psychicznie, półśmieszna, półzabawna, półtragiczna. Uwikłana w nieszczęśliwą miłość i niedole stanu wojennego. Z jednej strony szalona pijaczka, wariatka ze słońcem we włosach, a z drugiej znakomicie ułożona pedantka. Bohaterka "Białej bluzki" była mieszaniną wielu postaci. Wyposażyłam ją także w moje cechy: jakąś mieszaninę szaleństwa i pedanterii, poczucia humoru i tragizmu. Nadałam jej też cechy właściwe ludziom chorym. Wykorzystałam tu swoją wiedzę na temat pewnych obsesji i rozdwojenia jaźni itp. , itd. Osadziłam to w typowych realiach stanu wojennego.
Wyobrażałam sobie, że taki temat może bardziej nadawać się do czytania niż na scenę. I właściwie nigdy nikomu nie proponowałam adaptacji teatralnej. Pierwsza zwróciła mi uwagę na pewne walory teatralne tego tekstu moja dawna koleżanka Katarzyna Radecka, która zamierzała to przenieść na scenę, i zaproponowała, by w postać bohaterki wcieliła się młoda aktorka Teatru Studio. Ten projekt jednak upadł, ponieważ wytypowana aktorka, co nie tylko w tym zawodzie, ale i życiu dość rzadko się zdarza -- okazała się osobą niezwykle skromną. Po zapoznaniu się ze scenariuszem powiedziała bowiem, że to zadanie przekracza jej możliwości i tej roli po prostu nie udźwignie. Projekt upadł.
Potem "Białą bluzkę" przeczytała Magda Umer i również oznajmiła, że chętnie by to przeniosła na scenę. Uważała, że należałoby włączyć tam kilka piosenek i od początku była przekonana, że powinna to zagrać Krystyna Janda. To, że Magda Umer chciała "Białą bluzkę" przenieść na scenę, sprawiło mi ogromną przyjemność. Miałam jednak wątpliwość, czy główną rolę powinna zagrać Krysia Janda. Moją bohaterkę widziałam przecież jako osobę przegraną, nieszczęśliwą, raczej brzydką, a Janda jest tego całkowitym zaprzeczeniem. Jest kobietą piękną, wspaniałą i zawsze zwycięską. Kobietą sukcesu w najlepszym tego słowa znaczeniu. O cudownych zębach, przepięknych nogach, wydawało mi się, że nikt z publiczności nie uwierzy, że moja bohaterka w wykonaniu Jandy jest kobietą tak głęboko nieszczęśliwą.
Moja próżność była jednak tak pogłaskana, że się oczywiście z rozkoszą zgodziłam. Potem obserwowałam, jak panie pracowały i muszę przyznać, że nikomu tego nie życzę, bo pracowały jak dwie krawcowe w furii. Moje drogie przyjaciółki wyszły od detalu i tkały to przedstawienie szczegół po szczególe. Jak taka krawcowa, którą pamiętam z lat dzieciństwa, która nie robiła rysunku, tylko wkładała materiał na człowieka i szyła na nim rękaw po rękawie, falbankę po falbance. W efekcie powstało przedstawienie, z którego jako autorka byłam bardzo zadowolona.
Ten spektakl dużo jeździł po Polsce i wiązały się z nim różne przygody. We Wrocławiu miałyśmy takie przyjęcie, że aż milicja nas pilnowała. Były dziewczyny, które jeździły za Krysią po całej Polsce i mówiły, że spektakl jest o nich.
Agnieszka Osiecka tak pięknie mówiła o Pani..
... Jest kobietą piękną, wspaniałą i zawsze zwycięską. Kobietą sukcesu w najlepszym tego słowa znaczeniu.
Wciąż jest Pani taką kobietą..
A dla mnie osobiście, autorytetem stał się sukces, jaki Pani odniosła przede wszystkim jako człowiek
i wspaniały artysta.
Niezależnie, jakie decyzje Pani podejmie, będę z Panią. Mam wobec Pani dług wdzięczności, którego nigdy nie będę w stanie spłacić.
Od Teatru Polonia i Pani, ponad rok temu rozpoczęła się moja miłość do teatru. I mimo, iż zjeździłam wiele miejsc w Polsce i odwiedziłam wiele fantastycznych teatrów, ten jeden na zawsze pozostanie moim miejscem najważniejszym, do którego będę zawsze wracać, póki zdrowie i siły pozwolą.
Będąc ostatnio w Warszawie, spotkałam się z moim dawnym kolegą, jeszcze z poprzedniej pracy.
Był zaskoczony wznowieniem "Białej bluzki", co uruchomiło w nim wspomnienia.
Pamięta czasy, gdy jeździła Pani z tym spektaklem po całej Polsce. Opowiadał mi, jaka atmosfera towarzyszyła wówczas tym spektaklom. Gdy zobaczył wiele lat temu po raz pierwszy "Białą bluzkę" w Warszawie razem z siostrą, mówił że byli tak mocno poruszeni, że wracali do domu w całkowitym milczeniu i jeszcze przez tydzień nie byli w stanie ze sobą o tym rozmawiać.
Wielu młodych ludzi tak te wieczory przeżywało, dziewczyny na widowni płakały, wokół teatru gromadziły się tłumy młodych ludzi, nieraz w towarzystwie milicji.. A potem grupami spotykali się gdzieś w domach, powtarzali słowa, które padały ze sceny. I rozmawiali o Pani, o Elżbiecie, która tak bardzo mówiła ich głosem wszystko to, czego sami nie byli w stanie wypowiedzieć.
Pani Krystyno,
życzę Pani i Pani Magdzie Umer podobnej wytrwałości, wiary i nieustającej pasji w pracy nad spektaklem, jak pisała Pani Agnieszka..
Niech odniesie podobny sukces, jak wiele lat temu! Niech dostarcza cudownych wzruszeń, wiary, nadziei,
a dla dzisiejszych młodych ludzi, będzie podobnie ważny, jak wiele lat temu dla ich rodziców. Powodzenia!
pozdrawiam gorąco
Ania Mrożek