Pani Krystyno,
nie będę już się rozpływać nad naszą kochaną Szirlejką, bo to się mija z celem. Ileż można piać z zachwytu. Codziennie coś się zmienia, ale moja sympatia do tej facetki trwa niezmiennie. A może nawet rośnie wraz z upływem czasu i przybywającymi doświadczeniami.
Chciałam tylko podkreślić, że jest Pani jako Shirley fenomenalna. Koniec kropka pl.
A w sferze bardziej przyziemnej to...jest też Pani najp... najbardziej urodziwą spośród wszystkich Szirlejek, na jakie natknęłam się przy okazji... Żeby nie być gołosłowną:
Susan Wafel
Ronnie Commissaris
Nancy Raskauskas
Myriam Bossuroy
Marie-Hélène Remacle
i SV z Birmingham
No z całym szacunkiem dla tych Pani koleżanek po fachu, ale gdybym miała być Kostasem, to tylko w wersji polskiej
I Shirleykowy interes:
...
To taki spontaniczny wstęp, chciałabym coś jeszcze... Jeszcze raz napiszę DZIĘKUJĘ.
Wdzięczność za te emocje jakich Pani przysparza swoim widzom jest ogromna. Abstrahuję już od innych przymiotów, za które kłaniam się Pani w myślach codziennie, naprawdę mam za co...
Dziś nie o tym, dziś o teatrze, taki dzień.
Po wczorajszej Shirley bardzo chciałam to Pani napisać. Ja już doskonale wiedziałam czego się spodziewać, jak działa na mnie ten spektakl, że są to dwie godziny rachunku sumienia i nieskrępowanej radości równocześnie. Ale nie sądziłam, że uda się Pani tak zainteresować i wciągnąć moją drugą połowę. Powiem szczerze - byłam w szoku. Nie żebym miała wątpliwości co do tego, że spektakl mu się spodoba, że się uśmieje, acz nie bezrefleksyjnie, nie. Ale efekt przerósł moje oczekiwania. To taki typ faceta, który nie skory jest do nadmiernego omawiania tego, co zobaczył, przeżył. Do jakiegoś takiego ... choćby lekko euforycznego przeżywania. Tymczasem stan "po Shirley" trwa nadal. Zapamiętane teksty i zachwyt - szczery zachwyt nad...Panią. (No taki w męskim wydaniu, mniej odklejony od rzeczywistości.) A to naprawdę ewenement. Jest Pani pierwszą aktorką, która zainteresowała go nie tylko za względu na swoje role. Widział Panią na żywo nie po raz pierwszy, ale od tego pierwszego razu wsiąkał. Widziałam, że zmienia się jego optyka. No i wczoraj runęły ostatnie bastiony jego jakiegoś takiego wewnętrznego sprzeciwu przeciw zachwycaniu się jakąkolwiek osobą publiczną, artyst(k)ą. Sam był tym zdziwiony, ale stwierdził, że żeby tak grać, tak hipnotyzować na scenie, nie można być 'tylko' świetną aktorką, ale też człowiekiem. To się czuje, to widać. Myślałam, że np. mój babski egzaltowany zachwyt nad Pani oczyma, od których nie sposób oderwać wzroku, bo mówią więcej niż wypowiadane słowa, skwituje pobłażliwym uśmiechem. Nie. Szczerze przytaknął. I podsumował "Mówię to pierwszy raz o kimkolwiek, ale mam wielką i nie do końca zrozumiałą przyjemność z oglądania tej kobiety na scenie."
Pani Krystyno,
właściwie w tej relacji, nie pisząc przez pryzmat mojej osoby, zawarłam wszystko, co w ten dzisiejszy, teatralny dzień, i ja chciałabym Pani powiedzieć. Może i bez sensu o tym napisałam, ale... W skrócie - tym, co Pani robi, daje Pani innym wiele radości, chwil beztroskiego zapomnienia, albo cennych refleksji. Czystą przyjemność z obcowania ze sztuką, możliwość podziwiania warsztatu, poddania się emocjom, odprężenia, spojrzenia na swój własny życiowy ogródek, zwrócenia uwagi na ludzi dookoła, złapania dystansu lub podjęcia działań, do których nie miało się natchnienia, odwagi. Zawsze wychodzę od Pani 'z czymś'. Nawet jeśli pozornie jest to tylko czysta rozrywka. Pozornie. Bezcenne to jest. I mam nadzieję, że świadomość tego, co ofiaruje Pani innym, daje Pani co najmniej tyle samo radości, co nam możliwość czerpania od Pani.
MOC SERDECZNOŚCI W TO TEATRALNE ŚWIĘTO.
Natalia