Wczoraj miało miejsce moje kolejne spotkanie z Shirley, za które dziękuję, gdyż było fantastyczne!
Pierwsza rzecz jaka mnie uderzyła to to, że Shirley świetnie wyglądała... ten ciemnofioletowy kołnierzyk do lila bluzy, a do błękitnych spodenek śliczne podkolanówki z błękitnym wzorkiem..
Lubię tę Shirley... ale za każdym razem, jak mówi, że jest jej niedobrze, to i ja czuję się nieszczególnie

Na szczęście o w pół do czwartej przyjeżdża Jane...
Kiedy wychodziłam na przerwę (tradycyjnie na pyszną kawę i ciastko

A po przerwie tradycyjnie.. Shirley .. jest olśniewająca. Zawsze publiczność zatyka... oczarowuje...
"Shirley Valentine", wydawać by się mogło, że to taki zabawny, lekki spektakl, a jednak ile niesie mądrości... jak skłania do przemysleń.. w stylu czy to jest moje życie? I jak S. powiedziała Ja nagle zobaczyłam moją walizkę, która wjeżdża pod taki gumowy fartuch i pomyślałam, że ja za tą walizką nie pojadę, to w ogóle nie wchodzi w rachubę!... to pomyślałam, że w ogóle nie wchodzi w rachubę bym została w mym życiu tu gdzie jestem, że potrzebuję zmiany!
Należą się Pani nieustające owacje na stojąco!
A przedwczoraj wróciłam z Budapesztu. Było pochmurno niestety.. Pomyślałam, że trochę opowiem...
Jeszcze na lotnisku... Aaa, tak w ostatniej chwili to jeszcze kupiłam takie drobiazgi. Przed wyjazdem. A moim drobiazgiem okazała się być książka:

Start i zachwyty tym, co za oknem:

Budapeszt, jak sądzę, doskonale Pani zna...

charakterystyczne mosty...




Wzgórze Zamkowe, a na nim Zamek:

Muzeum Narodowe (Magyar Nemzeti Múzeum):

Teatr Zamkowy:

Kościół Matyasa i Baszty Rybackie:

Widok na Wyspę Małgorzaty:

I na Wzgórze Gellerta:

W PEST, mieści się Pałac Gersham, który obecnie przekształcono w najbardziej luksusowy hotel...

Przed Bazyliką...

A to już Opera:



Jak ja bym chciała tam być na jednej z oper! No ale za krótko tam byłam! NIESTETY!

A obok Opery... restauracja... CALLAS:

Nieco dalej CAFE CHAGALL:

A blisko mego hotelu:

Nazwa skojarzyła mi się od razu z CARNEGIE HALL....
A w ogóle mają tam też sieć sklepów o bardzo wdzięcznej nazwie:

Imponujący Parlament (w piątek było już ładniej, ale ja miałam wówczas już niewiele czasu na zwiedzanie):



W piątek pojechałam na Plac Bohaterów:

Znajduje się tam Pałac Ekspozycji:

a przede wszystkim to, w jakim celu tu przyjechałam - Muzeum Sztuk Pięknych:


Niestety, z braku czasu... nie dane mi było zwiedzić wystawy Botticelli to Titian

Musiałam szybko wracać bo taksówka... bo samolot...
A wracałam metrem, jedna z linii - najstarsza - bardzo ciekawa, zarówno wnętrza, jak i te małe wagoniki...
Na koniec mej opowieści wspomnę oczywiście, że nie bolała mnie głowa w Budapeszcie, bolała mnie owszem, ale w Warszawie, przed odlotem... ale w Budapeszcie w ogóle, może dlatego, że ja tam albo Cuba Libre albo białe wino (Tokaj)

Pozdrawiam i... do zobaczenia na czwartkowym Dancingu!
ps. jak przeczytałam o tych wskazówkach... pomyślałam... że ma Pani teraz młodszą Mamę...