Pierwszy raz widziałam Panią "na prawdę". Byłam na Shirley 9.09 ... Brak mi słów, po prostu brak, bo nie da się opisać tego co czułam patrząc na Panią. Gdyby były słowa, którymi mogłabym... które nie wydawały się tak małe. Ech .
A oklaski.
Gdy zobaczyłam Panią jako Panią, a nie Shirley, to przeraziła mnie myśl "Boże, jaka Ona jest zmęczona."
I klaskałam i wstałam i klaskałam i tak stałam przerażona...
... aż Pani się uśmiechnęła.
Taki uśmiech...
Kurcze, właściwie to tę chwilę przeżyłam najbardziej. Pani uśmiech, dźwięk oklasków, a ja głupia zaczęłam tam płakać na tej widowni. Żywymi łzami, ludzie obok mnie zdziwieni na mnie patrzyli, a ja stałam, klaskałam i płakałam, sama nie wiem dlaczego. Może za dużo przeżyć naraz. Bo ja tak zawsze wszystko przeżywam potrójnie. A może tak o, po prostu. Bo byłam tak szczęśliwa i tak nieszczęśliwa równocześnie. Bo była tam Pani i to było piękne, a gdzieś obok byłam ja, ale to...
I wyszłam taka z teatru, i poszłam na dworzec i pojechałam tym nocnym pociągiem, nie czując żadnego strachu, chociaż tak się tego bałam. Bo to Coś było ważniejsze. W Bielsku byłam o 7.00 , na 8.00 poszłam do szkoły. Przechodziłam cały dzień z jakimś dziwnym uczuciem we mnie...
A Pani uśmiech i tą chwile zapamiętam do końca życie.
Dla takich chwil warto żyć.
Jeszcze kiedyś wrócę do Pani. i od wczorajszego dnia życie znowu nie jest takie samo jak było.
Dziękuję.