Witam serdecznie Pani Krysiu.
Długo mnie tu nie było...Bodajże z dwa,trzy miesiące...
Dobiega kres beztroskich,a dla mnie twórczych wakacji.
Dużo przemyśleń,słów,planów...
Był plan przyjazdu do Warszawy na spektakl,ale pieniądzy oraz czasu zabrakło..
Mam nadzieję,że we wrześniu uda mi się wyrwać do stolicy na jakiś spektakl..
Dziś wkroczyłam w świat tzw. dorosłych...
Nie czuję się szczególnie inaczej niż zwykle, nawet gdy stałam 40 minut w kolejce aby złożyć dokumenty na dowód.
(pisanie listu przerwał telefon)
A może jednak czuję się inaczej?
Telefon od ciocio-babci (długo by opowiadać o tewj dwu członowej nazwie,powiem tylko,że to moja prawdziwa ciocia).
Nazwała mnie kobietą.
Taką prawdziwą,taką pełną...
Cóż.
Czuję się z tym określeniem o wiele lepiej,choć uważałam się za kobietę już dawno i ostatnio gdy razem piłyśmy białe wino też tak mnie nazwała.
Ale dziś to co innego,to brzmiało tka subtelnie i tak pewnie.
Każdy dziś jest dla mnie niebiańsko miły.
Aż dziw.
Dziś jest ten dzień...
Kiedy myślę tylko o tym co mi w życiu wyszło i co mi jeszcze wyjdzie.
W lutym wystawiona w mojej szkole będzie sztuka którą napisałam...
Strach się bać, czy podołam?
Teraz dopiero zrozumiałam,że to za przeproszeniem cholernie trudna robota.
Ale gdy tylko patrzę na Pani twóczość i czytam o "Och-u" to jakoś serce napełnia się pozytywną energią i mam siły by iść dalej mimo,iż dostane nie raz w moje cztery litery...
Pragnę dziś podziękować z całego serca za to,że poprostu Pani jest-wiem brzmi to kolosalnie,bo przecież tak naprawdę nic o sobie nie wiemy...
Ale Pani twórczość,sukcesy i haryzma dają mi poczucię,że i Ja mogę stać się kimś.
Pozdrawiam najserdeczniej...
Lady Madeline.