Szanowna Pani..to,że jestem Pani wielbicielką od wielu lat,to oczywiste...od kilku miesięcy zbieram się,żeby do Pani napisać,tylko nie mam śmialości,żeby zawracać Pani głowę...jest takie miejsce w Afganistanie,piękne,cudowne a jednocześnie budzące podziw..jedno z wielu miejsc ,gdzie stacjonują polscy żołnierze(czy słusznie,czy nie,nie mi to oceniać..)całkowicie na dzikim południu,bez blasków reflektorów,odwiedzin notabli..to miejsce to baza Warrior a obok przepiękna miejscowość JANDA..w centrum znajduje się góra o wysokości 2059m npm...na mój gust,żeby Panią docenić,to za malutka..ale zawsze.chcę Pani powiedzieć,może nie zupełnie składnie,że każdego dnia wstając rano widziałam tą górę i każdego dnia wieczorem widziałam słońce chowajace się za nią..przynajmniej dwa razy dziennie Panią wspominałam(myśle,że częściej...że też Pani czkawki nie miała ,to cud)i dziękuję Pani za to ,że Pani jest,że Pani tam ze mną była,że pomogła mi Pani od świtu(zupełnie nieświadomie) do nocy ,żeby być,żeby żyć...patos..nie...życie..teraz już wiem,że w takich miejscach liczą się rzeczy i sprawy,których nie można kupić i dotknąć ...Tak jak Pani..moja bogini dobrego....dziękuję
p.s proszę mi powiedzieć jak mogę,jeśli by Pani chciała oczywiście przesłać zdjęcia z Pani górą afgańską,bo za bardzo nie wiem jak mam to zrobić