Moja Ulubiona Pani Krysiu,
właśnie wróciłam z Warszawy, to była moja pierwsza wizyta w Polonii. Jestem naprawdę zachwycona miejscem, które Pani stworzyła! Z ogromną trudnością przywiązuję się do miejsc, spędziłam rok akademicki w Krakowie i nadal czuję się tam nieswojo, obco. A u Pani od razu poczułam się jak u siebie. Widać, że ludzie, którzy pracują w Polonii, tworzą zgraną grupę i rzeczywiście kochają teatr. Taka panuje u Pani przyjazna, życzliwa i ciepła atmosfera, że naprawdę aż żal wychodzić z Polonii!
"Shirley"... Czytałam o jej fenomenie, ale to, co zobaczyłam, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Nie znajduję już słów, by określić Pani talent, dla mnie jest Pani po prostu Największa, Najwspanialsza! Jestem pełna podziwu dla tego, z jakim szacunkiem traktuje Pani Shirley. To postać z ogromnym potencjałem, którą można jednak bardzo spłaszczyć i uprościć. A Pani? Pani wydobyła z niej tyle znaczeń, tyle odcieni tej kobiety pokazała! Dzięki Pani odkryłam, że Shirley nie jest taką sobie zwyczajną kurą domową, jak to się ją często określa, ale mądrą kobietą. Może i nie znała odpowiedzi na pytania dyrektorki i nie zeżarła encyklopedii, ale potrafi krytycznie ocenić wiele spraw, zastanawia się nad sobą i jest w stanie w gąszczu codzienności zatrzymać się i zdobyć na refleksję - jak to rzadko spotykane w dzisiejszym świecie! Cudowne w Shirley jest to, że chociaż nie jest zadowolona ze swojego życia i zdarzają jej się chwile załamania, nadal potrafi żartować - i z samej siebie, i ze świata - nadal trzyma fason, potrafi spojrzeć na wszystko z dystansu. Taki odbiór postaci to Pani zasługa... Dziękuję, że wyposażyła Pani Shirley w swoją mądrość i siłę.
Drugi akt przyniósł mi szczęście, jakiego dawno nie doznałam. Tak się cieszyłam, że Shirley zdecydowała się na tę Grecję! Że znowu polubiła siebie, że zaczęła naprawdę żyć, że potrafi korzystać z tego, co ma, bez przejmowania się drobiazgami. Jakie to piękne, że Shirley jest taka odważna, że postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce, że się nie poddała. Zakochałam się w tej sztuce. Dała mi wiarę w to, że na zmiany nigdy nie jest za późno, że warto realizować swoje marzenia - mimo wszystko i wszystkim! Pokazała, że należy korzystać z szans, które daje nam życie, że nie można zajmować się wyłącznie ludźmi wokół nas, trzeba zwrócić uwagę także na własne szczęście. Mam dopiero 20 lat, więc doświadczenia Shirley są mi obce, ale ten spektakl będzie dla mnie przestrogą: żeby żyć tak, aby niczego nie żałować...
W każdej minucie monodramu widać, że i Pani mocno kocha Shirley. Bawiła się Pani i śmiała razem z nami, to cudowne! Nigdy nie widziałam wśród publiczności tak spontanicznych, żywiołowych i pełnych entuzjazmu reakcji. Wzruszyła mnie ogromnie Pani postawa podczas owacji. Widziałam na Pani twarzy szczęście i spełnienie. Aż się ciepło zrobiło na sercu...
Shirley mówi o ludziach, którzy dawno umarli i nie zauważyli... Mam nadzieję, że ja nigdy taka nie będę. I teraz myślę, że dlatego tak chętnie chodzę na Pani spektakle, bo... tam sprawdzam, czy nadal żyję. Czy nadal zachwyca mnie piękno, czy nadal boli mnie czyjeś cierpienie, czy nadal potrafię wybuchać niekontrolowanym śmiechem co kilka minut, czy nadal się wzruszam, czy nadal potrafię płakać - ze szczęścia. I dzięki Pani odpowiedź na te wszystkie pytania brzmi twierdząco. Dziękuję, że tak mnie Pani uwrażliwia...
Żałuję ogromnie, że nie udało mi się osobiście wręczyć Pani kwiatków, ale rozumiem oczywiście w pełni Pani zapracowanie. I tak jestem pełna podziwu i wdzięczności, że z takim poświęceniem tak często odpisuje Pani na nasze listy. Może następnym razem się uda... Dzięki Pani uwierzyłam, że marzenia się spełniają, jeśli się w nie mocno wierzy. A ja marzę, żeby kiedyś Pani osobiście podziękować za to, jaka jestem za Pani sprawą szczęśliwa. Mam nadzieję, że róże się podobają.
Kłaniam się nisko Najwspanialszej Artystce, jaką kiedykolwiek spotkałam. Dziękuję, dziękuję, dziękuję!
Nadia