Pracowity ma Pani ten czerwiec.
Wczoraj w ramach przerwy w moim zapracowaniu i rekonwalescencji psychicznej po koszmarnym egzaminie, obejrzałam sobie M-Ż. I znów śmiałam się jak norka.
Uwielbiam ten serial! Serial, mini serię w sumie, a szkoda. Wielka szkoda.
Uwielbiam tam Panią. Uroczo egzaltowaną, zakręconą. Pani Marysia też świetna.
Te historyjki z życia wzięte. I ciągle mam wrażenie, że Pani tam nie gra, tylko jest. Sobą.
I faktycznie, to nie jest serial "dla wszystkich". Niestety.
Znam takich, co to po usłyszeniu o warunku sine qua none dostaliby wytrzeszczu, o Kancie i Sokratesie nie słyszeli, a jeśli, to na tym ich wiedza się kończy, Makbet nie mieszka w klatce obok, no czyli nie znają, a świecący Jezus...toż to wspaniałe!
No bywa. I ok, szkoda tylko, że TVP troszczy się o takich widzów, a tych innych, to już niekoniecznie.
A wracając do egzaminu, okazało się, że dla niektórych wykładowców w wiedzy o autyzmie, tudzież ADHD czy innych schorzeniach, najważniejsze są wyniki metodologiczne i wartości korelacji...
Polemizowałabym. Ech.
Ale przynajmniej odespałam. Tylko nie śniło mi się, że jestem żółtym serem

Przyjemności w Legnicy. Pozdrawiam razem z poznańską fauną...


