Pani Krystyno,
Wczoraj wracając z pracy do domu pociągiem miała miejsce bardzo śmieszna sytuacja.
W przedziale prawie same kobiety,piszę prawie bo był jeden Pan.Wszystkie kobietki albo zaczytane (tak jak ja), albo wpatrzone w okno,zastanawiające sie co zrobić na Święta albo co zostało jeszcze do kupienia.
Pociągiem jadę dość długo bo godzinę,dopóki pociąg jechał to nic nie było słychać natomiast w pewnym momencie zatrzymał się w szczerym polu i zrobiła sie cisza,po czym wszystkie usłyszałyśmy chrapanie tego Pana,spał sobie w najlepsze,a dawał takiego czadu,że ryłyśmy wszystkie ze śmiechu ,na głos, ze łzami w oczach.Dawno sie już tak nie uśmiałam.Tylko raz w swoim życiu (oprócz wczoraj)słyszałam takie chrapanie,kiedyś u mojej zaprzyjaźnionej babci-nie babci,jej zięć tak dawał czadu i wszyscy domownicy wiedzieli,że muszą usnąć przed nim bo inaczej nici ze spania, ja nie wiedziałam i dlatego słyszałam,nie zmrużyłam wtedy oka całą noc.To było okropne.A wczoraj mi się przypomniało.Śmiechu co nie miara.
Uśmiechowo Panią pozdrawiam.
Ula Papiór