Kasja – osobista, twoja wysłaniczka z Miami donosi:
hmmmmmm, cóż tu by napisać? no chyba tylko tyle, że odbył się finał!
wyszli obaj na kort, zanim dobrze nie zasiadłam w fotelu, już było pięć do jednego
dla Murraya, potem jeszcze tylko dwa gemy i było po secie, 6:2. O ile Szkot w miarę poprawnie przerzucał przez siatkę piłki, to Djokovic, je wyrzucał nie tylko na auty, a wręcz w niebiosa.
Drugi set był jednakowy, tylko role zamienione, Andy M wysyłał piłkę wszędzie tam, gdzie nie było kortu… a pojedyncze wymiany po parę odbić kończyły się zawsze błędem, a nie zagraniem zwycięskim, i znowy było pięć do dwóch, teraz dla Serba. Trzeci set się zapowiadał, więc udałam się do kuchni po herbatkę, a, że jej robienie teraz trwa i trwa… /to się ją zalewa, to się wylewa itd… /
jak wróciłam z kuchni zobaczyłam szalejącego Szkota, który raz za razem wygrywał, wygrał swoje podanie /5:3/, potem przełamał D. było już /5:4/, no i wygrał swoje podanie, był remis 5:5. Zaczął serwować Djokovic, i było widać, ale dokładnie, jak w zwolnionym filmie, że przegrywa piłki nie na korcie, a w swojej głowie, więc Andy M tylko się pilnował, aby przebić na drugą stronę, bo wtedy piłka już do niego nie wróci… no i przegrał swoje podanie. 6:5 dla Szkota i ostatni gem, formalność, totalna niemoc Djokovica …
I tak finał znowu bez porywającej walki, a przecież grali dwaj najlepsi z czołówki na świecie!
Fajne jedynie, że znowu komentował B. Tomaszewski, /z nim można by było oglądać chyba nawet reklamy/,
tyle ciepła i duszy w jego opowieściach
Kasja, mam nadzieję, że kiedyś, jak już będziesz oglądała, to „pogadamy więcej”, wtedy już o samej grze… a tenis potrafi zauroczyć!
Małgosiu MM - w końcu pokazali oprócz samego tenisa okolice,
ranyyyyyyyyyyyyy - ależ tam pięknieeeeeee!!!
a niebo było bez żadnej chmurki tylko błękit, tak jak wielka woda,
jedyne czego nie muszę zazdrościć, to ciepła, też chodzimy na krótki rękawek i dlatego tylko na razie tam nie przyjadę
odmeldowywuję się z kortów!
czas rozpocząć Wielki Tydzień ...