po pierwsze i najważniejsze - DZIĘKUJĘ!
Ale stało się tak, jak podejrzewałam, że stać się może - tyle chciałam powiedzieć, ale miałam taki jarmark myśli, że ledwo sobie przypomniałam jak mam na imię, kiedy mnie Pani spytała! Namacalny dowód na to, że hipnotyzerka z Pani nie tylko na scenie. Ledwo wyszłam z Teatru, a już do mnie dotarło jaki gamoń stał przed Panią przez te kilka minut... Nagły atak mutyzmu... Elokwencja meduzy...
No koszmar po prostu.
Teraz, co prawda nie osobiście, na ale trudno, najwyraźniej nie panuję w pełni nad swoją umiejętnością artykulacji w ekstremalnych sytuacjach

Dzisiejszy pęczek wiosenny niech Pani umila niezbyt jeszcze wiosenne dni.
Miałam też się ukłonić od mamy, która została w holu "żeby nie robić sztucznego tłoku", no ale...wyszło mi to równie fantastycznie jak wartka konwersacja. Kłaniam się więc teraz, musi mi Pani niestety uwierzyć na słowo.
Jeszcze raz bardzo, bardzo DZIĘKUJĘ! Dla Pani to spotkanie jakich wiele, dla mnie wyjątkowe.
Mam nadzieję, że będę się mogła jeszcze kiedyś zrehabilitować. Choćby w tym maju.
Pozdrawiam już z Poznania,
Gamoń N.