Droga Pani Krystyno
Chciałbym przeprosić i prosić o wybaczenie. W październiku - nie jestem w stanie podać teraz dokładnej daty - bezczelnie wparowałem na scenę; w Pani własnym teatrze, na Pani własną scenę, do Pani własnej osoby. Do Pani...
Nie jestem obłąkanym fanem. Nie jestem niebezpiecznym dla otoczenia, nieobliczalnym człowiekiem. Nie jestem kimś, kto lubuje się w przestraszaniu innych ludzi. Proszę mi wierzyć, wystraszenie Pani nie było moim zamiarem. Nie spodziewałem się, że to zrobię. Nie było jednak żadnej siły, która by mnie wtedy powstrzymała, więc zrobiłem, to co chciałem...
A chciałem móc spojrzeć prosto w Pani oczy. Nie, nie, to zbyt mało - chciałem by Pani spojrzała w moje oczy. Tak. Po ,,UCHO, GARDŁO, NÓŻ", nie chciałem być jednym z wielu widzów, którzy przyszli zobaczyć Panią i spektakl. Nie chciałem być anonimowym wybuchem śmiechu, anonimowym gromem braw. Nie chciałem być przygaszonym światłem na widowni i szeregiem głów oświetlonych poświatą blasku ze sceny.
No właśnie, nie chciałem. Ale bardziej od ,,nie chciałem" - chciałem spotkać Panią spojrzeniem.
I udało się. Przykro jednak, że Panią wystraszyłem. Proszę wybaczyć mi ten nietakt. Nie kierowały mną złe przesłanki. Jedynie konieczność wzrokowego kontaktu z osobą, z człowiekiem, z kobietą, którą podziwiam.
Tego, co sprawi Pani radość - z wyrazami szacunku, życzy - Oskar