zaintrygowała nas taka wielka, otwarta brama, nawet nie przypuszczaliśmy,
że po chwili zobaczymy
cerkiew, która przed laty, była domową świątynią biskupów
i jak tu nie mówić o farcie… bo,
cerkiew działa tylko w czasie świąt, uroczystości i w momencie udzielania ślubów,
a ślub w niej mogą brać tylko studiujący w tej uczelni…
no i ku naszemu radości, pojawił się orszak weselny zmierzający do cerkwi…
gdy ustawiali się pod cerkwią, jeden z gości od razu do nas podszedł, gdy usłyszał, że Polacy…
... to popłynęła opowieść o przyjaźni… był w naszym kraju
pytałam się o szczegóły ślubu… od niego wiemy, że to studenci, że przed drzwiami czekają
na księdza, że przy Młodych najbliżej stoją chrzestni…
Ksiądz na schodach wita Młodych …
Na końcu i my weszliśmy do środka cerkwi, aby choć przez chwilę ją zobaczyć…
łajjjjjjjjjjjjjjj… oczy nam się zakręciły na widok sufitu i ścian,
aby nie przeszkadzać pstrykaniem –
tylko duszą i oczami chłonęliśmy widok i zapach …