Wszystkiego najlepszego z okazji drugich urodzin.
Byłam dziś na Shirley, po raz pierwszy i na pewno nie ostatni. Była Pani wspaniała. W Shirley zobaczyłam siebie. Ta szara codziennośc, samotność, nierozumienie przez znajomych, rodzinę, studia, przytłaczające kolokwia. Czasem chciałabym wyjechać, uciec do Grecji. ALe przede wszystkim chciałabym być akceptowana.Akceptowana taką jaka jestem, ze wsyztskimi swoimi wadami i rozstępami. wszyscy mówią że życie przede mną bo jestem młoda, że jeszcze wiele przeżyję, ale ja tak nie czuję.
Dziękuję, PAni Krystyno za te chwile, raz do łez śmieszne innym razem do łez smutne.
Dziękuję, za te łzy na koniec. Łzy Shirley czy łzy szczęścia z tego, że się Pani udało? Spełniła Pani swoje marzenia, tyle ludzi Panią kocha, widownia jest pełna. Gdy Pani tak stała chciałam podejść i przytulić, podziękować... ciężko było się oprzeć. Byłam na wejściówce i siedziałam na schodkach najbliżej sceny i widziałam dobrze te łzy... Gdy łza kapnęła na scenę... Dziękuję.
Dziś jeszcze Patty. A jutro Ucho...