Szanowna Pani Krystyno,
dziś przypadkowo usłyszałam Balladę... i kolejny raz Pani wykonanie spowodowało, że od pierwszej do ostatniej sekundy miałam gęsią skórkę.
Przypomniał mi się obraz sprzed wielu lat, gdy w zimnym, warszawskim kinie oglądałam z mamą Człowieka z żelaza. Po usłyszeniu Ballady... widzowie wstali z miejsc i pamiętam niesamowitą ciszę, jaka panowała przez kilkanaście/kilkadziesiąt sekund.
Byłam wtedy nastolatką, krótko przed stanem wojennym zmarł mój ukochany Tata i zostałyśmy tylko we dwie. Stan wojenny pamiętam dość dobrze. Widziałam na własne oczy aresztowanie profesorów PAN-u na Krakowskim Przedmieściu, w dniu śmierci Grzegorza Przemyka byłam na Starym Mieście. Tamten smutny okres jest gdzieś w środku i z pewnością będzie na długo.
Dziś przy słuchaniu Ballady wszystko to na nowo ożyło.
Tym bardziej boli, gdy widzi się, co w tej chwili zrobiono z wolnością.
ps. Dziś mam córkę w takim wieku, w jakim byłam słysząc utwór pierwszy raz, wiem, co będę chciała jej <puścić> po powrocie ze szkoły.
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję.
em