przez iwna Pn, 10.09.2007 15:28
Panie Grzegorzu, wzruszająco pięknie wspomina Pan Przyjaciela. Chciałabym tak żyć, żeby potem .. wspominano mnie ze wzruszeniem. Ale jeśli Pan pozwoli, chciałabym nawiązać do historii tego psa i moich, podobnych przeżyć. Miałam kiedyś dużego, starego psa. Zachorował i konieczna była terapia...... Kiedyś nie było tylu weterynarzy, samochodów, pieniędzy i możliwości. Nie dałam rady zanieść psa na rękach. Wszystkie okoliczności były przeciw..... Wreszcie operacja, jeszcze kilka dni walczyłam o jego życie, nie spałam, czuwałam. Pies leżał cicho, spokojnie. Nad ranem zasnęłam przy nim na sekundę, może dwie. Obudziło mnie wrażenie, że pies patrzy na mnie. Patrzył na mnie mądrym, absolutnie ludzkim wzrokiem, jak przyjaciel przed daleką podróżą. Zdążyłam jeszcze się przytulić. Mam do dziś otwartą ranę w sercu. Gdybym wtedy miała samochod, gdyby taksówkarz zgodził się nas zawieżć, gdyby stać mnie było na wizyty domowe lekarza, gdyby ......... I to nieprawda, że czas leczy rany. Może tylko wtedy, gdy sumienie zapomni, ale ono nie zapomina. Dziś smutny dzień, Pan wspomina, ja wspominam i znowu boli.------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Proszę o wybaczenie zbyt może osobistej treści . Kłaniam się bardzo nisko Pani Jandzie za tę Chwilę Jej uwagi nad postem.
Ostatnio edytowano Śr, 12.09.2007 16:02 przez
iwna, łącznie edytowano 1 raz