Mam swoje „uliczne” doświadczenie. Miesiąc temu, razem z przyjaciółką, jej mężem i organizatorami festiwalu wystawialiśmy moje wiersze. Na kamiennej drodze, pod górę do kościoła. Potem przypominało mi się, co Pani pisała o graniu na ulicy i twarze ze zdjęć. Wierszy było czternaście, ułożone w Drogę Krzyżową. Doświadczenie niezwykłe. Stanęłam naprzeciwko grupki i zaczęłam czytać. Jakbym to nie była ja. Działo się coś takiego – jakbym grała, w gruncie rzeczy jednak siebie, bo to ja pisałam. Ludzie słuchali. Na zdjęciach widziałam potem twarze. Byli bardzo przejęci. I coraz więcej ich. Niektórzy płakali. A ja skupiona byłam na tym, żeby mnie było słychać. I żeby objąć wszystkich. Ktoś mnie zapytał, czy w ten sposób zarabiam na życie. Też byłam na ulicy.
a