Czesc Dziewczyny!
Wzdycham; zadna ze mnie Matka-Kura.
Sprzatanie weekendowe zostalo w totalnej rozsypce,
no trudno, bajzel zostanie do przyszlego tygodnia.
Za to na rowerkach bylismy (zawsze jezdze ze Szpakowatym,
a mlodzi maja swoje treningi) i Apollinek Starszy,
ktory laskawie sie ze mna wybral nie mogl nadazyc.
Phi, sportowiec, w koszykowke gra godzinami,
a pod gorki na rowerze musi motywacji szukac.
Po powrocie odbyla sie relacja Apollinowi Mlodszemu:
„P., za nic bys nie dojechal; kurde, nie wiadomo skad
po chwili plaskiej jazdy znowu jakas gora pokazuje sie za ostrym zakretem.
Mama zrobila 3 stopy, ale jakby to ode mnie zalezalo,
to stary, zrobilbym ich 10. Nie mam w zwyczaju okazywac slabosci
i jakos dojechalem, ale, man, te gorki zabijaja czlowieka.
To tak jak nasz trening pod tytulem Suicide.”
Dziewczyny, a ja jeszcze mlodzienca po drodze zaprowadzilam,
zeby zobaczyl romantyczny wodospad, hi, hi.
Jakis taki byl malomowny; jednym slowem, mlode cialo dostalo wycisk
i nabralo pokory dla treningu sredniego pokolenia:)
Sciana chce blue, a ja za wszelka cene prosze, by zielono bylo mi
Scianulka, jakim cudem Ty jeszcze zyjesz po tych nieustannych boksowaniach z boysami?
Czy z nimi sie nie da jakos pokojowo spraw zalatwiac?
Zycze Ci miekkich lodowan, w sam srodek blue:)
A tu sie zrobila jakas przerazliwie anielska sielanka:
Te chmurki tez sie namalowaly tak jakos cukierkowo:
Dopisuje rano, bo wczoraj nie mailam czasu wyslac tych fotek.
Pracuje dzis, tak wyszlo, ale dzien bedzie dlugi, bo wstalam o 4:58
i maja racje ci, co kontempluja przed switem.
Cisza przerywana klotniami ptakow,
lekka rosa pod stopami i szarosci nad laka.
Inne juz te swity, takie zapowiadajace jesien.
A w zyciu radosc, bo moja ukochana siostra cioteczna
mosci magiczne miejsce, pierwsze swoje wlasne w Podkowie Lesnej
i zaraz ruszaja remonty domu z dusza
i... smutek, kiedy znalezc trzeba slowa, ktora pomoga zrozumiec,
dlaczego odszedl ktos najblizszy dla mojej znajomej;
taki pewnie, jak u naszej KrystynyP.
Dlatego, Krystyno, fotki dla Ciebie dzisiaj; pozdrawiam.
Ech, zdrowie i zycie; po prostu- brac garsciami poki jest.
Wszyscy maja takie madre motta na Skype.
Moje wczesniejsze madrosci zamienilam na proste:
„I am not here to think, I am to be, feel, live”
i tego sie bede trzymac; najbardziej tego, zeby zyc i czuc.
Niech nasza reporterka kubanska Teremi wroci i poprowadzi nas po zakamarkach
zanim Emcia pokaze wszystkie niedozwolone miejsca,
gdzie wlazla nie Alberta, ale jej pierolki.
Pa, Swierszczenki.