Witam Pani Krystyno
Chciałabym napisać kilka słów w nawiązaniu do dzisiejszego dziennika.
Bardzo piękną kartkę napisała dziś Pani.
Choć jestem już na studiach i słowo "lektura" zastąpiono mi "literaturą obowiązkową",
to chyba wciąż myślę jeszcze tokiem lekturowym.
Co prawda teksty, które muszę czytać, do czysto literackich raczej się nie zaliczaja,
ale też przeżywam moje pierwsze spotkania z pedagogami i teoriami wychowawczymi
- jak na przyszłą nauczycielkę przystało
Myślę, że właśnie to "pierwsze" najwięcej znaczy.
Bo tworzy podstawy. Szkic. Kontury.
Potem, jak do tekstów się wraca - tak, do niektórych lektur WRACAM z chęcią i przyjmnością -
to stopniowo te kontury napełniają się coraz to nowymi kolorami.
I wtedy powstaje obraz, nasz stosunek, nasze widzenie
- aż do kolejnego powrotu, kiedy to znowu coś innego nas urzeknie, oburzy, zachwyci.
Doskonale pamiętam pierwsze romantyczne rozterki, i ten jaskółczy niepokój, kiedy to wydawało mi się, że ja jedna zmienię cały świat, jeśli tylko się zbuntuję. Później przyszedł czas na wielki pozytywistyczny utylitaryzm, a potem modernistyczny dekadentyzm i kryzys wszelkich wartości. Potem walczyłam przeciwko formom i normom. A potem przyszedł czas na pierwszego Miłosza, Różewicza, na Herberta, w którym się zakochałam, na Szymborską...
Tak. Każda lektura to jak kamień milowy.
Człowiek się zmienia. Dojrzewa. Przeżywa. Utożsamia się.
Własną biografię przykłada do książki.
Ja chyba Antygoną jestem do dzisiaj.
I w dekalog Pana Cogito wierzę wiarą ciągle naiwną, ale prawdziwą.
I myślę, że Ci co pisali, to chyba jednak wiedzieli, co robią.
I, że teraz patrzą.... i może serce im rośnie?
Bo nie ma Ich tu... ale żyją w nas.
Na koniec... wkleję wiersz, Anny Świrszczyńskiej, poetki niedocenionej a najpiękniejszej, jaką w życiu poznałam.
U mnie teraz jest Jej czas.
To "pierwszy", dzięki któremu coś w środku pękło.... i kazało czytać dalej.
ODWAGA
Nie będę niewolnicą żadnej miłości.
Nikomu
nie oddam celu swego życia,
swego prawa do nieustającego rośnięcia
aż po ostatni oddech.
Spętana ciemnym instynktem macierzyństwa,
spragniona czułości jak astmatyk powietrza,
z jakim mozołem buduję w sobie
swój piękny człowieczy egoizm,
zastrzeżony od wieków
dla mężczyzny.
Przeciw mnie
są wszystkie cywilizacje świata,
wszystkie święte księgi ludzkości
pisane przez mistycznych aniołów
wymownym piórem z błyskawicy.
Dziesięciu Mahometów
w dziesięciu wytwornie omszałych językach
grozi mi potępieniem
na ziemi i w wiecznym niebie.
Przeciw mnie
jest moje własne serce.
Tresowane przez tysiąclecia
w okrutnej cnocie ofiary.
p.s.
Panią poznałam też poprzez książki.... zaczęło się od "Różowych tabletek".....
potem dopiero Polonia... i pierwsza niezapomniana Shirley.....
i potem tak po kolei.... wszystko właściwie.
I jestem tu, u Pani, już kawałek czasu.... codziennie. I będę.