Droga Pani Krystyno!
Po trzech dniach udało mi się wyrwać spod niezwykle miłej, acz czasami męczącej, opieki mojej ukochanej dziesięcioletniej siostry ciotecznej. Rzadko się widujemy (dzieli nas ponad 1000 kilometrów), więc jest za mną ogromnie stęskniona i nie odstępuje mnie na krok. Teraz śpi, padła chyba z nadmiaru wrażeń. Kiedy już udało mi się dorwać do komputera, oczywiście bez reszty pochłonęły mnie Pani dziennik i korespondencja. Nie było mnie tu trzy dni, nadrabiałam ponad dwie godziny... teraz podwójnie podziwiam Pani wytrwałość w odpowiadaniu. Poczytałam sobie te wszystkie wpisy forumowe. Niektóre urocze, a z niektórych aż zieje negatywnymi emocjami i człowiekowi smutno się robi. Ale nic to, nie mnie osądzać. Za to z Pani dziennika jak zwykle bije ciepło i mądrość, dziękuję za to, że można na Pani polegać, za piękne życzenia i jakąś.... nie wiem jak to nazwać....otuchę?
Moje rozważania nostalgiczno-refleksyjne opiszę Pani kiedy indziej, o jakiejś przyjemniejszej porze dnia, możliwe, że już po powrocie. Spędzam właśnie swoje pierwsze w życiu ¦więta poza domem. Przez dwadzieścia lat, co roku było tak samo, stałe, nienaruszalne punkty, tradycje... a teraz szok w każdym tego słowa znaczeniu. Ale to paradoksalnie sprawiło, że moje przedświąteczne refleksyjne nastroje zostały dokarmione. Oj ile człowiek może się jeszcze w życiu nauczyć... ;)
Pani Krystyno, życzę Pani, Pani Rodzinie, Najbliższym, mnóstwa spokoju w te ¦więta, dużo rodzinnego ciepła, chwil refleksji i przede wszystkim radości. To przecież najpiękniejsze i najweselsze święta, jakie człowiek może sobie wymarzyć. Optymistyczne, pełne nadziei i nieskończonej miłości...
I proszę świątecznie wyściskać ode mnie Panią Marię i Panią Magdę. Już One wiedzą dlaczego :)
Niezwykle myślicielsko-radośnie z Frankfurtu n M. ślę życzenia gorące!
Marta Więcławska
PS
Wstałam dzisiaj rano, patrzę na moją opuchniętą kostkę i nagle słyszę jak wypowiadam: „Ani lepiej, ani gorzej. Bez zmian!”... Jakoś mi to znajomo zabrzmiało ;)
Wszystkiego dobrego! Lepiej!