To był cudowny wieczór! Niepotrzebne były te nerwy - wszyscy byli oszołomieni Pani głosem. Pani energia bijąca ze sceny mogłaby oświetlić całą stolicę!
A ja...Od miesiąca układałam sobie w głowie, co powiem, kiedy uda mi się Panią spotkać po koncercie i po raz pierwszy w życiu odjęło mi mowę... Dziękuję za dedykację w książce i mam nadzieję, że w sobotę znów będę miała okazję Panią "złapać" gdzieś przy szatni i wtedy już osobiście podziękuję za te wszystkie fantastyczne emocje :).
P.S. Mam nadzieję, że głos wróci do jutrzejszej Shirley-na gardło polecam Orofar:)