Witam Pania.Przeczytalam Pani opowiesc z pobytu w Koszalinie i poczulam sie rozczarowana...Poczulam i nic na to nie poradze.Naprawde staram sie Pania zrozumiec i cala te sytuacje i nie oceniam (staram sie!) innych ludzi bo sama nie wiem jak bym sie zachowala bedac na Pani miejscu,majac Pani zle samopoczucie,odczuwajac zmeczenie,rozdraznienie itp.Mysle jednak,ze wiem jakbym sie zachowala....Dla tego chlopaka z hotelu taka "okaja" moze sie juz nigdy nie powtorzyc.Jasne,dla Pani ktora rozdaje tysiace autografow,zdjec,bywa wsrod ludzi z pierwszych stron gazet jedno zdjecie mniej lub wiecej nie stanowi roznicy.Ale prosze sobie wyobrazic,ze sa na tym swiecie ludzie,anonimowi,pasjonaci kolorowych pism,ciekawi i glodni wizerunku gwiazd,ktorych (w ich wyobrazeniu oczywiscie) zycie i codziennosc sa nudne,szare i czarno-biale.I oni kiedy zobacza pania czy kogos innego w sklepie,w samochodzie,na ulicy itd przezywaja prawdziwa uczte duchowa i zyja tym caly tydzien,miesiac opowiadajac znajomym.Coz zrobic,taki swiat,tacy ludzie...
Kobieta z taka historia teatralno-filmowa,kobieta interesujaca,nietuzinkowa.....przywiazuje taka wage do makijazu....I kto by pomyslal....I nawet kiedy garstka ludzi powiedzialaby "jaka ona juz stara,jaka zmeczona zyciem,jaka nieatrakcyjna" (chociaz nie podejrzewam) nic to nie znaczy na szali z radoscia i wdziecznoscia tego chlopaka z hotelu....Przykro mi,naprawde....
Pozdrawiam i zycze udanego wypadu na narty...
Bedac zlosliwa napisze-prosze nie zapomniec o makijazu na stoku....a nuz ktos zrobi zdjecie...
Prosze wybaczyc te ironie,bardzo Pania lubie i czytam systematycznie Pani dziennik,ale nie moglam sie oprzec...moze tez jestem zmeczona.
Estera