Pani Krystyno właśnie wróciłam sobie w tę jesienną porę do pani pamiętników książkowo - internetowych i tak mi się miło zrobiło bo miałam cholernie zły chumor od rana, ale przeczytałam sobie pijąc kawę, że Pani "jakiegoś- tam" dnia też była sfrustrowana i pomyślałam, że każdego to dopada, właśnie dopada, frustracja bywa a nie jest i tak trzymam. a co do tej mojej frustracji to mieszkam w chełmie to jest małe miasto na wschodzie, zajmuję się teatrem amatorskim bo kiedyś marzyłam o zostaniu aktorką, zabrakło zacięcia, ale tęsknota pozostała, no i ten mój teatr tak sobie jest i jest miło. Ale ja nie o tym otóż bardzo frustrujący w moim życiu jest ostatnio klimat oraz stan "zniemożenia" zrobienia czegoś dobrego. zespół (bo jeszcze gramy z mężem) wisi iczeka bo ten mój mąż nogę sobie złamał, teatr wisi bo ludzie chcą i wyjeżdżają do większych miast, albo straszą że wyjadą, praca- jak coś nawet interesującego ma się wydarzyć to i takl ma to posmak nijakości bo iini ludzie mi to psują, są tacy kurna mać nijacy że ja tu umieram czasmi, bo czasmi to mi tak dobrze, że u Jejku (Jejku to też prorok, tylko częściej z dużej litery).
pani krystyno jak zrobić żeby cieszyć się pomimo
pani krystyno?