Witam,
bardzo dziękuję za odpowiedź i cieszę że nie potraktowała mnie Pani w sposób "miękko-macierzyński". Ma Pani podobną metodę do mojej Mamy. Wyczuwa odpowiedni moment i wtedy na delikwenta wylewa wiaderko zimnej wody. I to działa tak... odświeżająco i dopingująco. Wystarczą dwa, trzy słowa "otuchy" i człowiek staje na nogi. Z reguły nie jestem "pisklakiem" ale trafiają się takie momenty, że wystarczy kropelka (nie mylić z klejem). W poniedziałek wstaję z ogniem w oczach (nie mylić z gorączką) i słowami Boba Budowniczego na ustach "Damy radę".
A propos Pani Toskanii. Trzy lata temu byłam w 10-dniowym objeździe po Włoszech i do dzisiaj jestem pod wrażeniem tamtych dni. Nie dziwię sie, że lubi Pani Toskanię. Cudowna kraina. A na mnie największe wrażenie zrobiła jednak Wenecja i dla mnie rzecz najważniejsza (sic!) Pałac Dożów. Z architektonicznego punktu widzenia jest to dla mnie istny majstersztyk, który można podziwiać tylko i wyłącznie z inteligenckim wyrazem twarzy, czyli z otwarta buzią. Inny kraj...inni ludzie...inne nastroje.
Pozdrawiam, podziwiam i dziękuję