Pani Krystyno
Wczoraj jedynym tchem przeczytałam "Pazury.." do połowy. Potem dałam sobie sama po łapach, żeby druga część, z felietonami zabrać ze sobą na tzw "wóz". "Wóz" mianowicie to nazwa teatralnej akcji w któej już drugi raz będę brała udział. Jezdzimy cyganskim wozem, ktory raz pchamy, raz ciagniemy, po poludniowych Czechach, zatrzymujemy sie tam gdzie poczujemy "ze to tu", ogłaszamy przez radio wezel, ze o tej i o tej zagramy przedstawienie, na ogol jakas czeska bajke, a caly dochod przeznaczamy na dzieciece hospicjum. To zadziwiajace jaka wspaniala jest publicznosc w malych czeskich wsiach. Jaka hojna. Oprocz datkow przynosza nam jablka, soki, czasem czestuja obiadem. Wspaniali sa. i bardzo wrazliwi. Trupa aktorska to oczywiscie Czesi, studenci akademii teatralnej, akademii muzycznej, amatorzy zakochani w teatrze,same indywidualnosci. ja jestem na dokladke i gram krzaki i ponoc jako cudzoziemka dodaje akcji splendoru)
No wiec wczoraj sila sobie wyrwalam ksiazke, zeby na ten Wóz, ja zabrać. Ale jeden rozdzial to nawet dwa razy przeczytałąm, bo znalazlam w nim cos co, może nie rozwieje moich wyrzutów sumienia ostatecznie i nieodwołalnie, ale..poglaskało mnie w okolicy serca. Chodzi o rozdział w którym opowiada Pani o końcu jednego związku i początku następnego. Czytałam go polykajac zdania, bo to tez o mnie, o K. i o I. Straszne to bylo, znosic wyrzuty tzw znajomych, powierzchowne opinie "przyjaciol", ze klin klinem wybilam. Okropne. A ja zaufalam sobie i dalam sie poniesc zdarzeniem. i od tamtej pory "wybijania kilna klinem" nie oceniam u innych, wiem, ze nie mam prawa a zdrada, to juz dla mnie nie tak jednoznacznie zle i podle posuniecie. Czasem to furtka, wyjscie ewakuacyjne, prawda?
A najlepszy dowod ze stalo sie jak sie mialo stac, to to ze jestem szczesliwa, moze szczesliwsza niz wtedy po prostu.
Dziekuje Pani, jako czytelniczka, ze opowiedziala mi Pani te historie.
Jestem za nia ogromnie wdzieczna.
Dziekuje
Serdecznosci i najcieplejsze pozdrowienia